I nie chodzi bynajmniej o prostactwo filmu, ale wypowiadających się tutaj użytkowników.
"Propaganda eutanazji"
"Ateistyczna perspektywa"
"bez Boga"
Mdli mnie od takich wypowiedzi. Jak można naprawdę oglądać ten film i przyklejać mu takie kretyńskie łatki? Albo mówić, że tam nie ma emocji? To, że schorowany starszy
pan nie robi min jak w kabarecie o tym świadczy? Właśnie dlatego ten film nazywa się "Miłość", żeby nawet tak stwardniałe serca jak wasze zrozumiały, że nie tylko wasza
słodka, teatralna miłość jest prawdziwa, że można ją przeżywać inaczej, nawet wewnątrz.
Wreszcie scena zabójstwa. Te wszystkie wypowiedzi które zacytowałem powyżej świadczą o tym, że autorzy wypowiedzi nie potrafią czuć i myśleć samemu. Macie jakieś
filtry, swoje łatki i określenie, od razu uciekacie się do tłumaczeń kapłanów pewnych religii, zamiast czuć i myśleć. Oczywiście zabicie nie jest łatwe - ale jak można znosić to,
że ukochana osoba się rozpada, że jest wrakiem, który już nic nie rozumie i cierpi całymi dniami? Wasze oskarżenia są obrzydliwe, bo są po prostu przyzwoleniem dla
cierpienia, dla bólu, pochwałą męczarni, tak łatwo przychodzi wam miotaniem gromami. Pół biedy, że nie podejmujecie próby zrozumienia filmu - a jeśli nawet, to jest
żenująco płytka.
Spodziewam się teraz setek komentarzy, głównie oburzonych katolików i innych znawców moralności i prawdy wszelakiej. Proszę was tylko o to, żebyście nie robili trzody jak
to macie w zwyczaju i pisali merytorycznie.
Zgadzam się w 100%. Najbardziej zadziwiają mnie opinie, iż Haneke promuje eutanazje. Przecież filmy z "wyższej półki", wymuszają na nas swoimi wątkami własne opiniowanie i ocenianie bohaterów i wydarzeń, a sam reżyser w żaden sposób nam tutaj tego nie ułatwia. Zadziwiający jest też brak zrozumienia przez niektórych, że istnieje takie coś ateizm ( odsyłam do zwykłej encyklopedii ).