PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
2012
7,7 49 tys. ocen
7,7 10 1 48922
8,1 72 krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

...na czym dokładnie polegała choroba głównej bohaterki. W filmie jest taka scena, kiedy staruszkowie siedzą w kuchni, jedzą śniadanie, rozmawiają i Anna nagle "wyłącza się". To trwa kilka minut i jest początkiem jej złego stanu. Później akcja od razu przenosi się w czasie i jest mowa o Anny chorobie jako o swego rodzaju udarze. To znaczy Staruszek wyjaśnia, że jego żona miała problem z tętnicą i że krew nie pompowała tlenu do mózgu (czy coś w tm stylu), co spowodowało prawostronny paraliż. Chodzi mi o to, czy to jest możliwe, czy ja coś może sobie przekręciłem i czy to jest udar, czy jakaś inna choroba?
Po drugie, co się stało na koniec ze staruszkiem. Nie zauważyłem, żeby było coś konkretnego powiedziane. To znaczy policja wchodzi do mieszkania i zastaje zwłoki Anny, ale co się stało z Panem Starszym? Po napisaniu listów wyskoczył przez otwarte okno? Czy co?

srick.pl

1) Jeśli dobrze kojarzę Anne miała udar mózgu - skrzep spowodował niedotlenienie się mózgu. W filmie jest mowa o nieudanej operacji, która miała być "rutynowa" w efekcie czego Anne nie powróciła do pełni sprawności - nie udało się cofnąć następstw choroby, która postępowała szybko... Wszystko jest chaotycznie pokazane, niedopowiedziane - wiadomo nie jest to film medyczny, chyba nie pokuszono się o konsultację medyczną - Anne mimo paraliżu całej jednej strony ciała nie ma opadniętego kąciku ust... Co jest trochę dziwne..

2) Co do drugiego pytania, dużo domysłów pada tutaj -
http://www.filmweb.pl/film/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87-2012-610244/discussion/Kilka+pr zemy%C5%9Ble%C5%84...,2053598#post_9277095

ocenił(a) film na 6
madz20

Oczywiście nie wymagam naukowej precyzji w stosunku do chorobowego przypadku. Sam się nic a nic nie znam. Ale to całe zajście w kuchni ma taki magiczny wydźwięk, który niesamowicie skupia uwagę, no a potem nic. Trach. Jakby bańka prysła. I w moim odczuciu stan Anny jest jakiś taki sztuczny. To znaczy nie przekonuje mnie gra aktorki (i na pytanie czy dałbym jej Oskara mówię nie), ale też prawda, że szalenie trudno zagrać kogoś takiego.
A co do tej drugiej kwestii... Przeczytałem ten wątek i przyznam się, że po tych wypowiedziach jeszcze mniej wiem, niż przedtem. Ja nie idę w kierunku naciąganych hipotez "co autor miał na myśli", bo z takim rodzajem kina, to wszystko jest możliwe i każdy ma swoją (nad)interpretację. Brak jednoznacznej odpowiedzi w tym akurat przypadku denerwuje mnie. Jest więc sporo rzeczy, które nie pasują mi w tym filmie i zakłóca jego odbiór, czyniąc go mniej atrakcyjnym. Kino tego pana jest trudne i nie do końca mi pasuje. No ale to mój punkt widzenia...
Dzięki za podpowiedź.

srick.pl

To co dzieje się z Anne wygląda dziwnie, można powiedzieć, że sztucznie - bo ciężko uwierzyć, że przez taki "drobiazg" może stać się tak wiele złego.
Niestety znam z życia podobnie przebyty udar i wiem, że takie coś naprawdę się zdarza.

Również mam wrażenie, że w przypadku "Miłości" dochodzi do wielu nadinterpretacji, o ile po obejrzeniu filmu myślałam, że wszystko jest jasne, w końcu sama zaczęłam się gubić we własnych myślach a teraz uważam, że właściwie nie ma to specjalnego znaczenia. Sądzę, że każde niedomówienie rodzi w wielu widzach przekonanie o wielkości tego filmu, jego niejednoznaczność czyni go elastycznym - co łagodzi wydźwięk a jest to szczególnie ważne przy tak kontrowersyjnej tematyce. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że te złagodzenia przez niedopowiedzenia przyczyniły się do przychylności środowiska a w efekcie do licznych nagród.
Z Heneke jest trochę tak, że wielu sądzi, że jest wielki bo jest... ja nie zaliczam go do czołówki choć uwielbiam kino autorskie...

ocenił(a) film na 6
madz20

No właśnie. Dopóki osobiście się nie przetrawi filmu, to nie ma co go oceniać według cudzych norm. W tym przypadku rozczarowałem się - to znaczy nie zachwyca mnie ten film, w przeciwieństwie do znacznej większość ludzi dla których jest to arcydzieło (o ile piszą to świadomie, a nie powtarzają opinie za tłumem). Nie przeszkadza mi sam pomysł na film - eutanazja plus granice miłości - co bardziej jego wykonanie. Nie wczułem się i nic na to nie poradzę. Nie uzurpuję sobie racji własnego osądu, ale przynajmniej jestem szczery w tym co piszę (jak go oceniam). Dla mnie chyba największą wartością tego filmu jest to, że on w ogóle powstał. To znaczy, że ktoś zdecydował się na poruszanie takich kontrowersyjnych tematów i dzięki temu powstał ciekawy film, jakże odmienny od typowych hollywoodzkich trendów. I za to plus.

srick.pl

Ależ takie filmy już były, chociażby "W stronę morza" z Bardemem.
Ja mam wrażenie, że Heneke trochę się asekuruje i nie jest do końca szczery z widzami, za czasów "Pianistki" był
odważniejszy tu uciekł w niedomówienia, wieloznaczności, symbole...
Symbolika w kinie jest niewątpliwie atutem ale ja mam podejrzenie, że w tym filmie nie jest ona obrazem duchowości
reżysera tylko jego lęku przed zadaniem, które sobie sam wyznaczył.
Niemniej dobrze, że Hollywood zwróciło uwagę na europejską produkcję, najwyższa pora otworzyć się na trudne tematy.

ocenił(a) film na 6
madz20

Tak, tak, tak. Te tematy już były. Ale chodzi mi o to, że choć gdzieś się one przewijają w kinie, to jednak ich wydźwięk jest na tyle delikatny (dwuznaczny, kontrowersyjny, niebezpieczny), że bardzo często nic z nich nie wynika. To znaczy nie oczekuję publicznej debaty na temat dopuszczalności eutanazji - bo filmy się tym nie powinny zajmować - ale nie podoba mi się kiedy ktoś ogląda takie tytuły i nie potrafi z nich wyciągnąć żadnych osobistych wniosków, tylko wypisuje bzdury typu, że to filmy o "mordercach" i eutanazja to "samo zło". A niestety i takie wypowiedzi się zdarzają, jakby ci ludzie nie rozumieli w ogóle całego bólu i trudności podjęcia takiej decyzji. W "Miłości" jest to dość dobrze pokazane (bo Staruszek nie chciał tego, ale w końcu to zrobił). I zostawiając w spokoju etyczne znaczenie tego czynu, myślę że powinno się o takich rzeczach mówić, robić filmy, żeby lepiej to zrozumieć, świadomie rozważać i mieć jakieś własne zdanie na ten temat. Hollywood stale otwiera się na coś nowego, tylko że tam wszystko kręci się wokół pieniądza. A ten temat jest tam nadal zbyt kontrowersyjny by mógł przyciągnąć szerszą publikę. W Europie jest inaczej i to właśnie tu kino od zawsze porusza trudne problemy, będąc awangardą dla innych, co mnie osobiście cieszy. I również zaryzykowałbym twierdzenie, że reżyser nie był konsekwentny w tym co podjął, uciekając od jednoznacznych wyjaśnień. Wspomniane "W stronę morza" wolne jest od takich niejasności (i dlatego też hiszpański film dużo bardziej cenię).
I oczywiście zgodzę się, że aspekt choroby to sprawa drugorzędna (to znaczy tło i powód dlaczego w ogóle dochodzi do śmierci staruszki w tych okolicznościach) i że pierwszorzędnym tematem jest tytułowa miłość (plus ewentualnie starość). Być może wybrani aktorzy również pełnią jakąś symbolikę (jeśli odwołamy się do ich sztandarowych ról), ale to jest już zagłębianie się w zbyt szczegółową analizę dzieła, na którą się nie piszę, bo jak wspomniałem nie odczuwam z tym filmem większej więzi i zrozumienia. A moje początkowe pytanie to właśnie chęć pojęcia rzeczy, które być może przegapiłem. Zwłaszcza, że ten film nie był jasny ani łatwy. Jeszcze raz dzięki za pomoc :))

srick.pl

nie jesteś jedyny, mi też nie podszedł, może z bardziej błahych powodów, ale - właśnie: trudny, za długi, a przez to (dla takiego widza jak ja - myślę, że parę osób się znajdzie) męczący. ciągłe zerkanie na zegarek spowodowało brak skupienia na filmie oraz przeoczenie tego, co reżyser chciał przekazać, a gdy czytam komentarze w podanym linku to widzę, że naprawdę dużo mi umknęło. tematu tutaj jest na max 1,5 h! co do samej choroby to myślałem na samym początku o parkinsonie, tam ludzie się wyłączają właśnie w taki sposób, co pamiętamy z Przebudzeń, ale przecież to jest choroba postępująca powoli i Georges zdawałby sobie świetnie z tego sprawę, wiedziałby co podać, dlatego byłem zaskoczony jego zaskoczeniem, w końcu wyszło coś takiego, że słowa madz20, pozwolę sobie zacytować, "chyba nie pokuszono się o konsultację medyczną" mówią wszystko w tej kwestii

stoyu

Wydaje mi się, że to tak naprawdę bardzo prosty film. Żyjemy chyba w czasach, w których ludzie na siłę doszukują się jakichś ukrytych przesłań, wyszukanej symboliki. Tymczasem dostajemy film o najpiękniejszym rodzaju miłości. Piękne, a zarazem straszne i do bólu smutne zakończenie.
Nie wiem czy akurat tutaj chodziło o to, żeby skupiać się na przebiegu choroby. Czy to było aż tak ważne? Nie sądzę. Pierwszy plan to relacje bohaterów. Oddanie jednego i ciągła troska drugiego.
Zgadzam się jednak co do długości filmu. Momentami takie dłuższe sceny stawały się dla mnie nieco nużące, stąd moja ocena (tylko 7).

aviatorka_06

masz rację. myślę że wszyscy łącznie z autorem wiemy, że nie chodzi tu o skupianie się na chorobie itp., zrodziło się pytanie - można porozmawiać. Przecież nikt nie neguje tego, że jak to ubrałaś w słowa: "Pierwszy plan to relacje bohaterów. Oddanie jednego i ciągła troska drugiego." ;)

stoyu

Musiałeś źle odczytać moją wypowiedź. To nie był atak, tylko spokojnie przedstawione moje widzenie tego filmu. Ta magia Internetu...

aviatorka_06

wiem, że to nie był atak, toteż tak tej wypowiedzi nie odebrałem. może moja wypowiedź miała taki wydźwięk, ale tak to już jest z tym internetem

aviatorka_06

Symbolika w tym filmie jest, jednak jak słusznie zauważa srick.pl prowadzi ona do nadinterpretacji.
Obserwując to co dzieje się na forum tego filmu widzę tu jakiś zbiorowy "kompleks" wkładania w ten
film więcej wartości i wymowy niż faktycznie ma. Polecam szczególnie temat gdzie ktoś dowodzi, że
film w ogóle nie opowiada o śmierci, o miłości i o cierpieniu tylko jest zawoalowaną metaforą sztuki
i życia artysty...
Tymczasem ja również zgadzam się z Tobą, że film jest prostym obrazem starości - jako ostatniego
stadium życia z wszystkimi jej przymiotami oraz hołdem dla miłości, która jest czymś więcej niż
przyzwyczajeniem płynącym z wielu dziesiątek przeżytych lat.
Ja nieprzerwanie uważam, że relacja Anne i Georgesa nie istnieje bez przywołania w myślach
najlepszych ról Rivy ("Hiroszima moja miłość") i Trintignant ("Kobieta i mężczyzna") - do czego
jest subtelne nawiązanie w rozmowie Evy z Georgesem... A co znajduje potwierdzenie w zachowaniu
Heneke i oporze co do obsadzenia tych a nie innych aktorów w rolach pierwszoplanowych - czekaniem
2 lata aż Trintignant zgodzi się wystąpić w filmie...

madz20

Nie odbieram temu obrazowi symboliki, nic w tym stylu. Tyle, że odnoszę wrażenie, że ludzie zamiast po prostu zakończyć na najprostszej interpretacji, zagłębiają się w ten film i dochodzą do czasami naprawdę bezsensownych wniosków. A najbardziej lubię te, w których ludzie dowodzą, że ten film to "lewacka propaganda eutanazji".
Jeśli chodzi o aktorów, to niestety, ale nie znam ich wcześniejszych dokonań i nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Jednak myślę, że to wspaniałe posunięcie i urealnienie tej historii.

aviatorka_06

Faktycznie słowa lewackie, żydokomuna i ubek ostatnio "obsiadły" fora filmwebu... Chyba coraz więcej użytkowników
nie jest tu z pasji dla kina a z miłości do zaśmiecania sieci nienawiścią.
Nie masz czasem wrażenia, że obecnie wszystko co inne i niemieszczące się w ciasnych umysłach jest "lewackie"?
Najlepiej uciec od trudnych moralnie i etycznych zagadnień i przyjąć, że człowiek bez poczucia moralnej rozterki jest więcej
wart niż ktoś odpowiadający na trudne pytania.

madz20

Brakuje mi w polskim społeczeństwie tego, że ludzie nie są wstanie dać drugiemu człowiekowi takiej swoistej wolności. To, co dotyczy mniejszości, dla ogółu nie jest już ważne (tak jak sprawa związków partnerskich. Dla wielu to nieważny temat i należy zająć się np. bezrobociem). Nie chcę się tu skupiać na takich problemach, ale też ostatnio zauważyłam nienawiść do tego co inne lub nieznane. Wszystko jest teraz lewackie, wszędzie tylko propaganda, i jak zwykle to wina Tuska i jego POlski. W Polsce jest źle (ograniczone społeczeństwo w niczym nie pomaga), ale co dopiero mają powiedzieć ludzie, którzy mieszkają w Korei Północnej czy w tej biedniejszej części Afryki.
Tak samo nie rozumiem oburzenia niektórych odnośnie tego filmu. Nawet jeśli Haneke chciałby zrobić film popierający eutanazję, to ma do tego prawo, więc nie wiem czym tu się obruszać.

aviatorka_06

Człowiek, który sam nie czuje się wolny nie da innym do tego prawa... Niestety gro ludzi urządza sobie prywatne więzienie - sami przed sobą nie chcą przyznać się do wielu rzeczy, nie chcą dać sobie prawa do miłości, do wolnomyślicielstwa, do pozytywnego odbierania świata... Ograniczają się do podążania za większością - wieczny lament i skowyt jak to jest źle - jak sobie każdy sam nie pomoże to kto ma to zrobić?

Heneke podjął niejednoznaczny temat, jednak podszedł do niego z dużą rezerwą i subtelnością. Nie widzę tu agitacji eutanazji, a podchodzę do tego filmu zupełnie obiektywnie więc gdyby Heneke na siłę wmawiał wyższość swoich przekonań nad przekonania widza na pewno bym to wyłapała... ale znajdą się i przewrażliwieni, którzy samo pojawienie się w filmie zjawiska, którego nie tolerują odbiorą jako atak na ich przekonania i prawa.

madz20

Zgadzam się. Nic mnie bardziej nie denerwuje od wylewania swoich żali (szczególnie w Internecie), obwiniania wszystkich dookoła za to, że jest źle i chorego zazdroszczenia tym, którym się coś udało. Już w gimnazjum obserwowałam takie jednostki, których oprócz palenia, przeszkadzania na lekcjach, wszczynania bójek i gnębienia innych nie interesowało nic innego. Ludzie bez żadnego ogarnięcia umysłowego, bez żadnych zainteresowań, bez podstawowej wiedzy, bez żadnych aspiracji na przyszłość. Mogę jedynie podejrzewać jak skończą. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest masa ludzi, którzy są inteligentni i oczekują na dobrze płatną pracę, a takowej nie znajdują.
Też nie odniosłam wrażenia, że Haneke skupił się na tym temacie. Eutanazja to ciekawy temat na film, ale myślę, że nawet zakończenie nie ma z tym wiele wspólnego. Ja odebrałam to bardziej jako Georges, niż Anne.