Ludziom można wmówić wszystko.Również to,że tak mierny film jak 'Miś' jest kultowy i jest super komedią.A jest to po prostu zlepek wymyślonych 'na siłę' topornych gagów nieudolnie połączonych w całość.O grze aktorów nie wspomnę,bo to żenada.Jedyny moment ,który może wywołać uśmiech na twarzy / ale nie śmiech / to scena przemowy Jarząbka do szafy prezesa.Mam nadzieję,że nikogo w/w tekstem nie urażę ale tak ten film odbieram.
rodzice Ci widać "Misia" nie pokazali. Miałbyś zupełnie inne spojrzenie. To nie moje czasy (jestem rocznik '89), ale rozumiem film i go uwielbiam. Bo zostało mi to przekazane przez starsze pokolenie :)
Również uważam, że" Miś" jest filmem co najwyżej przeciętnym. Dużo lepszą produkcja jest " Co mi zrobisz jak mnie złapiesz"
turku idź sprzedawać kebaby do arabii :/ jak ten film może się nie podobać ? może masz 10 lat albo nie ogarniasz idei tego filmu
Nie ma takiego kraju jak Arabia.
Film się może nie podobać bo tam nie ma niczego z czego powinniśmy być dumni oglądając to.
To nie jest dobro narodowe.
hehe, nastepny jelen sie zlapal na cyferki z nicku... moj drogi krytyku z zasady, to data urodzenia mojego chrzesniaka :)
żona ci dobrze nie robi, że się tak bulwersujesz? uwielbiam jak ludzie się zaczynają mnie wyzywać i myślą, że są dzięki temu lepsi :)
Na szczęście nie mam żony i w najbliższym czasie nie zamierzam jej mieć, Łosiu.
Cóż za gruntowna psychoanaliza.
Założę się że pełnisz ważną funkcję jako pracownik naukowy.
Niestety, nie chciało mi się uczyć i jeżdżę na taksówce. Ale jak to mówią "żadna praca nie hańbi". Za to robienie z siebie inteligenta poprzez gówniarskie pociski już tak :)
Jak się nie chciało uczyć to teraz jeździj aż wrzodów dostaniesz.
I nie mów tak brzydko o swojej mamie.
Hmm, ja tam Misia lubię i mnie zawsze smieszy. Ale Twoja opinia jest interesująca i odważna.
to film z przesłaniem wątkami pobocznymi. to nie jest zwykła komedia do zrywania boków. to film który jest parodią ówczesnego świata. Nikt z zachodu nie rozumie żartu w tym filmie tylko my za wschodniej kurtyny.
Jestem osobą niepalącą, nie dającą badziewiu 10/10
W szczególności takim, które filmami nie są, a jedynie żenującym, zlepkiem nieśmiesznych gagów, zapominając zupełnie że się kręci film.
Kościół katolicki jedno kłamstwo powtarza od 2000 lat.I całkiem dobrze mu się żyje z tego powodu.Prawda-ludziom można wmówić wszystko.Ale tak "MIŚ"to arcydzieło.
A co KRK ma wspólnego z tym filmem. Jak chcesz pokazać swój antyklerykalizm to zrób sobie bloga. A odnośnie filmu mi się podoba.
kochany nikodemie, o gustach się nie dyskutuje, ale musisz wiedzieć, że "Miś" jest po prostu parodią życia w PRLu. Nie wiem ile masz lat i kim jesteś, ale kiedyś na pewno o tym usłyszysz więcej.
Mnie osobiście ten film wybitnie nie bawi i nudzi, ale uznaję to tylko za kwestię gustu.
Czyli np. o tym, czy Caravaggio był wielkim malarzem decyduje tylko kwestia indywidualnego gustu?
Nie, gust decyduje o tym, czy podoba nam się twórczość Caravaggia. Jeśli ktoś uważa, że był wybitnym malarzem, to niech tak powie, ale jeżeli sądzi inaczej to też. Dla mnie nie ma twórców uznawanych obiektywnie za wielkich w żadnej dziedzinie.
"Jeśli ktoś uważa, że był wybitnym malarzem, to niech tak powie, ale jeżeli sądzi inaczej to też."
Czyli obaj ktosie będą mieli rację?
Ze swojego punktu widzenia tak. Żadna ocena nie może być w pełni obiektywna. Nie sposób powiedzieć kto ma tutaj rację, gdyż każdy ma rację dla siebie. Ocena jakości jakiegoś dzieła jest subiektywna. Nie ma rzeczy obiektywnie pieknych.
Dla mnie Velazquez, M. Anioł, Fellini, Tołstoj są OBIEKTYWNIE wielkimi artystami: nieprzypadkowo są częścią kultury światowej.
Subiektywne widzimisie nic tu nie zmienia - bo jeśli ktoś nie potrafi dostrzec wielkości Velazqueza, zupełnie nic nie mówi to o Velazquezie, ale o brakach konkretnego widza ( intelektualnych, estetycznych, mentalnych, innych).
Nawet jeśli są wielkimi artystami, to nie znaczy, że muszą się każdemu podobać. Akurat twórczość wymienionych artystów bardzo doceniam, ale np. Sienkiewicza, Mickiewicza, czy Warhola uważam za miernych twóców, chociaż każdy może się ze mną nie zgodzić, bo ty tylko jego subiektywna ocena. Nie można być obiektywnie wielkim, bo nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna.
Ale co znaczy to "nawet jesli"?
Mam wrażenie, ze mylisz subiektywną ocenę (do ktorej każdy z nas ma prawo) z ponadsubiektywną wartością (która nie każdy jest w sstanie dostzec, jesli stoi w sprzeczności z jego indywidualnymi upodobaniami). Ale wówczas nie nalezy chyba mówic "to słaby artysta", tylko "ta sztuka mnie nie przekonuje, to nie mój smak", itp.
Prawda absolutna zapewne nie istnieje, ale za to jest prawda ponad subiektywnym upodobaniem czy kaprysem.
W mojej wypowiedzi "nawet jeśli" było figura retoryczną. A wartość zależy od oceny. Rozumiem, że jesteś wielbicielem "Misia" i wcale mi to nie przeszkadza. Już w pierwszej wypowiedzi napisałem, że MNIE ten film nie bawi itd oraz, że jest to dla mnie tylko kwestia gustu. Nie napisałem, że jest to film słaby, tylko jak ja go odbieram. Dlatego nie zabardzo rozumiem dlaczego się tak się oburzasz, skoro wypowiedziałem się dokładnie w sposób, który podajesz jako właściwy.
To zadam pytanie zasadnicze: czy istnieje wartość ponad subiektywna, ktora przekracza i jest ponad indywidualnymi gustami?
Innymi slowy: czy Fellini JEST świetnym reżyserem mimo, ze (opcjonalnie) go nie lubie, nie cenię, nie znoszę i mam do tej oceny pełne prawo?
Moim zdaniem: nie, taka wartość nie istnieje. Przykładowy Fellini jest świetnym reżyserem tylko dla tych którzy tak uważają.
Czyli moze istnieć ksiązka poswiecona największym artystom renesansu bez uwzględnienia Michala Anioła, bo autor książki go nie cenii?
Oczywiście, że może, a nawet spotykałem się z tego typu publikacjami, tyle że po prostu jest to książka wybrakowana.
Pierwsze słyszę, podaj tytuły, proszę.
Ale skoro Twoim zdaniem "wybrakowana", to widzisz chyba, dlaczego pisze o spojrzeniu wykraczajacym poza subiektywne wizje i dlatego bardziej obiektywnym i - ostatecznie - lepszym?
Nie tylko na temat sztuki, ale oto przykłady:
"Wojna trzydziestoletnia" Lars Ericson Wolke, Goeran Larsson, Nils Erik Villstrand, wyd Bellona- przy dygresji na temat odsieczy wiedeńskiej jest wspomniane o kilkuset osobowym oddziale szwedzkim i ani słowa o Janie III Sobieskim
"Tajemnice polskich rodów arystokratycznych" Saturnin Sobol- obok opisów znanych i istotnych dla historii polski rodzin zanlazła się też rodzina Tyszkiewiczów, która na tle pozostałych miała mierne dokonania, tylko ze względy na pewną aktorkę, która z niej pochodzi (o której również było w niej wspomniane).
Ale chyba jednak mnie nie rozumiesz: można starać się być obiektywnym, ale całkowity obiektywizm jest niemożliwy.
?
Moja prośba dotyczyła czegoś innego.Poprosze o książki dotyczące największych artystów renesansu, w których nie ma Michała Anioła, lub które deprecjonują jego artyzm..
Jak już zorientujesz się, że takich nie ma, daj znać. :) Bo wówczas będziemy mogli zastanowic sie, dlaczego ich nie ma.
Wymaganie książki dotyczącej konkretnie Michała Anioła jest chyba trochę absurdalne. Podałem przykłady, że istnieją książki na różne tematy, napisane z nieuwzględnieniem czegoś waznego lub z uwzględnieniem czegoś nieistotnego, bo tak podobało się autorowi. Naprawdę, nie rozumiem po co ta dyskusja? Wypowiedziałem swoją opinię i zaznaczyłem jej subiektywizm, a ty za wszelką cenę starasz się wmówić mi, że ten film jest świetny, niezależnie od tego, co ktos o nim sądzi. NIE NAPISAŁEM nigdzie, że JEST zły, tylko jak ja go oceniam. Jeśli nie jesteś w stanie przyjąć tego do wiadomości, to myślę, że przynajmniej powinieneś umieć czytać ze zrozumieniem.
Pozwól, że zacytuję:
"Oczywiście, że może, a nawet spotykałem się z tego typu publikacjami..."
Skoro powiedziałes a, proszę o proste b. Chyba, że to a było pisane palcem na wodzie.
Miałem na myśli nierzetelne publikacje, niezależnie od ich tematyki. Byc może zabrzmiało to niejednoznacznie, ale taka była moja intencja. I powtórzę: nie widzę sensu dalszego prowadzenia tej jałowej dyskusji.
Moje pytanie:
"Czyli moze istnieć ksiązka poswiecona największym artystom renesansu bez uwzględnienia Michala Anioła, bo autor książki go nie cenii?"
Twoja odpowiedź:
"Oczywiście, że może, a nawet spotykałem się z tego typu publikacjami..."
Ale OK: najważniejsze sa intencje. Czyli chodziło ci o wszelakie nierzetelne publikacje. Ale nie potrafisz wskazać publikacji, która negowałaby znaczenie M. Anioła. To z kolei uwiarygodnia moja tezę.
Nie, to dowodzi tylko, że nie znam konkretnie przykładu dotyczącego akurat Michała Anioła, co nie wpływa w żaden sposób na wiarygodność twojej tezy.
Nie znasz nieprzypadkowo. Ja akurat znam literaturę odnoszacą sie do tego tematu. Więc: nie ma "odważnego", który podjąłby sie trudu zdeprecjonowania M. Aniola. A dlaczego? Serio nie domyslasz sie?
Ponieważ Michał Anioł jest artystą znacznie szerzej uznanym niż reżyser "Misia" (którego nazwiska nawet nie znam i mnie ono zupełnie nie obchodzi). A ciągłe wracanie do przykładu Michała Anioła zmienia tę dyskusję w czystą demagogię. Zresztą, naprawdę nie zauważasz, że piszesz, że starasz się udowodnić mi coś, co sam powiedziałem, a potem wypowiadasz się na kompletnie inny temat, namiętnie wracając do jednego tematu, na którym dobrze się znasz, który nic nie wnosi do dyskusji.
Jakoś nie widzę, żebyśmy się zgodzili. To twój wpis: "Moim zdaniem: nie, taka wartość nie istnieje. Przykładowy Fellini jest świetnym reżyserem tylko dla tych którzy tak uważają."
Czy to oznacza aby na pewno zgodę na moją argumentację? Raczej nie. Bo ciągle sądzę, że istnieje ponadasubiektywna wartość sztuki/dzieła. Czyli M. Anioł czy Fellini są wielkimi artystami niezależnie od indywidualnych opinii. Bo ich sztuka przekracza prywatne kaprysy estetyczne,
Co do M. Anioła: owszem, jego znajomość jest naturalna dla tych wszystkich, którzy chcą wypowiadać się o sztuce dawnej. Podobnie - w kontekście polskim - oczywistą wręcz wydaje się znajomośc Bareji i jego kina, nawet jeśli się go nie lubi.