Od jakiegoś czasu wyrastam z Lyncha,choć mając lat 16 myślałem ze upodobanie sobie jego filmów świadczy o dojrzałości mojego gustu.Niegdyś zdawało mi się że emanują one nieziemską atmosferą innego wymiaru grozy.Co więcej,wymiaru kryjącego się tuż za rogiem,w najbliższym sąsiedztwie.Typy spod ciemnej gwiazdy miały swój demoniczny wręcz urok,problemy nastolatek wiodły w najbardziej mroczne zakamarki umysłu.Wszystko składało się na wyjątkowy świat,który teraz sprawia wrażenie płaskiego,a co gorsza,rzeczywistego.Tak,Miasteczko Twin Peaks razi mnie swoją przyziemnością,a dziwny język filmu tylko podkreśla banalność zdarzeń i akcji.Brudne,ukryte oblicze na pozór zwyczajnego,amerykańskiego miasteczka,kipiące podskórnie surrealizmem i psychodelią.W nudnych,małych miasteczkach nawet niezwykłe pozostanie przyziemne.
Jasneee za to Naznaczony i Avatar to wieeelkie Filmy Lynch to Lynch z niego ciężko wyrosnąć i choć wole Aronofskyiego czy Alejandro González Iñárritu to jednak Lynch to Lynch nie smiejmy się z gustów Naznaczony hmmm