Jednak nie zawsze można odgrzać coś.... tak wspaniałego jak "Twin Peaks". Nie ma tu zbyt wiele z tamtego serialu, jeżeli chodzi o klimat. Wszystko co tu ma nas "zakręcić" "zakrecało" juz wcześniej... serial jednak bardziej zaskakiwał. Tu poza początkim z telewizorem nie doczekamy się niczego odkrywczego...
Natomiast, gdyby nie odgrzewane motywy z serialu to film przypominalbymi do znudzenia "Koszmary z ulicy Wiazów". Nawet Sheryl Lee zachowuje sie jak bohaterki wyżej wspomnianej serii sleszera.... głupia blądyna, robiące jakieś zbolałe miny, ucieka przed niebardzo określonym potworem. Poza tym te majaki niby senne, jakoś dziwnie znane... No ale my nie oglądamy Wesa Cravena, ale Lyncha... no niestety najgorsze dzieło... Nie wnosi zbyt wiele jeśli chodzi o treść (poza kwestia Annie i pojawieniu sie Dawida Bowie itp.), a forma... no cóż troche poodgrzewana , a obecność problemów min. Lucy zamieniono na gre Sheryl Lee, której lepiej wychodziło granie martwej Laury niz żywej ....