Bardzo piękny, przejmujący i smutny film. Trudno mi napisać coś więcej, gdyż myśli w tym temacie
są dość osobiste... największym plusem jest arcyprzewspaniała muzyka, największym minusem
zakończenie, gdzie daje się zaobserwować ślad nieprofesjonalizmu w kontekście całej fabuły.
Nie tyle może błąd, co takie małe zaburzenie... chodzi o to, że skoro przejście w stan anioła było tak proste, doskonale zaznajomiony z tym procesem Seth zamiast załamywać się odejściem swojej sikoreczki, powinien do niej niezwłocznie dołączyć ;)