Oglądanie tego aktora boli już po paru sekundach, Ryan wypada nieco lepiej. Jeśli chodzi o sam film to stara się on być bardzo stonowanym melodramatem w romantycznym, niemieckim stylu - na myśl przychodzi oczywiście "Wschód Słońca" i pewnie też "Niebo nad Berlinem". Ale zupełnie nic z tego nie wychodzi, tam gdzie powinna być subtelność jest zwykły banał, niektóre sceny są tak zgrane i przewidywalne że głowa mała (jak rozmowy Ryan z mężem, czy kim on tam był), postaci drugoplanowe też przerysowane, no i ten Cage.