Ten film tak sie ciaaaaagnaaaal ze ogladanie zajelo mi az dwa dni.
(Nie zartuje- mialam kasete ale nie szlo tego obejrzec jednym tchem)
Film zaczal sie powoli i chociaz wiem ze Meg Ryan ma niezwykly dar usypiania widza swoja anielska bezosobowoscia to jednak byl tam NICOLAS CAGE !!! (???) I on byl jeszcze gorszy niz ona !!
Jedyna postacia rozruszajaca ten film byl ten chory ex- aniol ktory cieszyl sie zyciem i jedzeniem .
Reszta to byly flaki z olejem i dluzyzny. Nareszcie nadchodzi moment kiedy Cage skacze z dachu- cos sie ruszylo glownie w muzyce polaczonej z modlitwa ( bardzo dobra scena i jedyna dobra scena w tym filmie) - potem CAGE sie smieje i biegnie zwariowany (nareszcie CAGE jakiego znam) a potem i do konca fimu juz nic .
Pöwrot w zolwie tempo nic wtedy nie cieszy i nie wzrusza tylko wszystko denerwuje od nowa.
Ach jeszcze musze dodac jeden plus - naprawde sie rozesmialam na koncu jak uswiadomilam sobie ze to byla komedia romantyczna a przeciez takie jest zalozenie tworcow zeby ludzie sie smiali na komediach prawda? Trzeba miec naprawde bardzo wysublimowane i absurdalne poczucie humoru i odkrylam ze TO MAM !