To jeden z tych filmów, który z pozoru wydaje się być kolejną komedią romantyczną z banalnym i szczęśliwym (oczywiście) zakończeniem, a tak naprawdę wywołuje tyle pięknych i zarazem skrajnych emocji, że aż trudno przypisać do jakiegokolwiek gatunku filmowego. Meg Ryan- jak zawsze słodka, Nicolas Cage, niby się do takiej roli nie nadaje, a jednak cośtam pokazuje ze swoich umiejętności... Na dodatek jeszcze piękna muzyka ( zwłaszcza piosenka "Angel" Sarah Maclachlan i "Iris" Goo Goo Dools). No i to uczucie oczyszczenia i spełnienia po obejrzeniu tego filmu... Czy można jednocześnie być zdołowanym i niesamowicie szczęśliwym? Po tym filmie zdecydowanie TAK!!!