Miasto Aniołów (Los Angeles? Akurat!)- bardzo ładna muzyka, nie powiem. Ale w sumie nic poza tym. Chociaż... Podobała mi się koncepcja życia po śmierci i sceny, gdy anioły zbierały się na plaży przed wschodem i zachodem słońca (i znowu ta muzyka). Nie gustuję raczej w takich filmach, wolę takie, które ukazują rzeczywistość. I nie przepadam za Meg Ryan. Nicholas Cage może być, czemu nie, ale dlaczego przez cały film wygląda jak naćpany? Anioł powinien być blondynkiem, przy kości i najlepiej w białym giezełku, że nie wspomnę o skrzydłach. A tu wyskoczy taki Cage w czarnym płaszczu a la Leon Zawodowiec i z oczami jak spodki. Nie można tak burzyć ludzkiej wiary w stereotypy! To nie w porządku wobec prostego ludu, którego jestem przedstawicielką. Żądam nowej wersji MASTA ANIOŁÓW z Leonardem di Caprio w roli głównej! Musi tylko nieco przytyć i pożyczyć skrzydła od Batmana. A białej farby w Hollywood dostatek.