Film z gatunku "nie mam bladego pojęcia, co myśleć". Konsternacja jest tym większa, jeśli damy się nabrać na to, że mamy do czynienia z komedią. "Totalny odjazd" (pod takim właśnie tytułem zapoznałem się z tym dziełkiem) to godzinne video mające najwyraźniej za zadanie promować jeden z górskich kurortów i jednocześnie być reklamą dla paru niewydarzonych gwiazdek country (wszystkie na poziomie upadłego Krawczyka). Pomiędzy rzewne songi wepchnięte zostały krótkie scenki obyczajowe, a głównym nośnikiem "humoru" ma tutaj być wówczas jeszcze szerzej nieznany komik nazwiskiem Jim Carrey. Należy jednak przestrzec naiwnych: Carrey ze swoimi wygłupami nijak nie pasuje do ogólnej tonacji tejże pozycji, co więcej, przez cały seans nie trafia się tu ani jeden choćby w połowie udany gag. Mówiąc ogólnie i możliwie najbardziej dosadnie: obraz Davida Mitchella to żałosne "nie-wiadomo-co", nakręcone w manierze sprawozdania z wiejskiego wesela. Jeśli naprawdę uważasz, że musisz się o tym przekonać na własną rękę to droga wolna, ale pamiętaj, że zostałeś ostrzeżony.
akurat te "niewydarzone gwiazdki country" to wytrawni amerykańscy muzycy i laureaci wielu nagród, m. in. Grammy...
Bez ładu i składu. Ciężko się to ogląda. Można jedynie "przelecieć po scenach", chociaż nigdy tego nie robię, tutaj jest to jak najbardziej wskazane.
Ale ludzie którzy to oglądają teraz tego nie widzą, ja również tego nie widzę \. Film który się stworzy jest oglądany przez pokolenia i trzeba pamiętać o tym że muzyka też się zmienia, nikt nie zawyży oceny filmu bo ktoś dostał nagrodem każdy ocenia tak jak czuje.
nie wierzyłam w twoje słowa jak nie zobaczyłam tego filmu. Na to nie da się patrzeć. Dla mnie film jest ciekawy wtedy gdy jak go włączam i muszę wyjść z pokoju to włączam pauze aby nic nie stracić, przy niektórych filmach i przy tym wychodziłam bardzo często i tej pauzy nie włączałam. Z Jimem Carreyem widziałam 26 filmów i myślałam że mnie nie zawiedzie ale scena gdzie chciał naśladować tą osobę ( nie pamietam kto to był) że chciał śpiewać tak jak on i zaczął go naśladować wtedy poczułam że współczuje mu roli(nie wiem dlaczego) może dlatego że nie znam się na takiej muzyce. A później jeszcze ta scena gdzie chciał poderwać dwie panienki i mówił że jego nogi same tańczą. To nie jest film dla fanów jima carreya tylko dla fanów (Amerykanów którzy kochają country przeboje tego piosenkarza, ten klimat i narty) do tych ludzi ten film przemówi ja lubie metal i rock i z filmów podoba mi się "kostka przeznaczenia" oglądałam go wiele razy inni z kolei mówią że nie mogli na to patrzeć więc chyba reżyser chciał trafić do pewnej grupy ludzi z pasjami.