na życie w NRD w latach 50-tych, jeszcze przed wybudowaniem muru berlińskiego. To film o sile propagandy, ale też jej bezsilności. Bardzo trafnie zostało krótko zdefiniowane w filmie, kim jest wróg ludu - to człowiek, który myśli samodzielnie. Tak jest, było i będzie w przypadku każdej dyktatury. Ale najważniejsze jest jak został przedstawiony konflikt wewnętrzny, z którymi bohaterowie musieli sobie poradzić - jak się zachować, wobec kogo lub czego być lojalnym, jak zmierzyć się z prawdą?
Co w tym nadzwyczajnego? Tego typu filmów jest dziesiątki. Nie wydaje mi się, żeby w tym filmidle było coś urzekającego, nowatorskiego.
Może i nie ma nic nowatorskiego - filmy mnie poruszają nie dlatego, że nowe, tylko dlatego, że przekazują emocje, które jakoś we mnie grają. W tym wypadku czułam złość z powodu propagandowych kłamstw, bezsilność ludzi żyjących w tych czasach, wewnętrzną niepewność, jak bym postąpiła będąc na ich miejscu, radość jak nawzajem się wspierali i jaką podjęli decyzję, smutek, że musieli opuścić rodziny. Może i takich filmów były dziesiątki, ale ten tak odebrałam.
Nowatorsko można przekazywać emocje. Jedno drugiego nie wyklucza. Proszę się skupić na tym, co Pani pisze.
RAC_79, historia dobrze przedstawiona i nie chodzi o nadzwyczajność, nowatorstwo;)
Agatonik, są osoby których nic nie rusza, na siłę nie ma sensu tłumaczyć :)
Tytuł tematu to "Niezwykle poruszające spojrzenie" a więc coś jednak nowatorskiego, biorąc pod uwagę ile podobnych tytułów było w ten deseń.
Jest różnica między dobrze, jak ty to ująłeś a poruszające spojrzenie, które użyła autorka tematu.
Jednak poruszające to nie to samo co nowatorskie. Przecież nie wszystko co nowatorskie musi być urzekające ;) (Ale to truizm oczywiście)
Podziwiam Twoją gotowość do pochylania się nad dolą człowieka (zawodowe?), jednakże sądzę, że w dziedzinie historii i propagandy jesteś naiwna. Przecież to jasna, że Niemcy szukają nawet najmniejsze możliwości pokazania, że nie wszyscy byli tacy źli. Owszem, nie byli, ale rozpychająca się od ładnych kilku lat ich nowa polityka historyczna pokazuje (kto chce, ten widzi), że z istnej pierdołki zrobią dramat, a tam gdzie jest prawdziwy dramat - milczą. Bo jest zasadnicza różnica między indywidualnym, a zbiorowym. Ty patrzysz - i masz takie prawo - na poszczególne losy, ja - na ich sumę.
Myślę, że masz dużo racji w swoich spostrzeżeniach istoty różnic między nami w odczuciach wobec tego filmu. Faktycznie zawodowo jestem nastawiona przede wszystkim na zrozumienie intencji, motywów, mechanizmów zachowań jednostek:))
Bo taka jest prawda: nie wszyscy Niemcy utożsamiali się najpierw z faszyzmem, a potem z socjalizmem w NRD. To aż nader oczywiste, że ten system miał oponentów równiez we wschodnich Niemczech. Ten film opowiada akurat historię (autentyczną) takich jednostek, które systemowi nie pasowały i musiał je wydalić ze swoich struktur. Jeśli @Agatonik jest naiwna w kwestiach polityki i propagandy, to wydaje mi się, że Ty przesadzasz ze swoją germanofobią i podejrzliwością. Historia uczy, że nie można sprowadzać wszystkich ludzi do jednego mianownika tylko dlatego, że przynależą danemu narodowi. Nie mogę czuć się jako Polak odpowiedzialny za tych, którzy kolaborowali z Niemcami czy Ruskimi, bo nie mam z tym nic wspólnego ani ja ani moi przodkowie. Z drugiej strony wiem, że istnieje coś takiego jak odpowiedzialność narodowa. Jednak to są już zagadnienia polityki i historii, a raczej rzadko sztuki filmowej.
Sam film dla mnie był nieco wtórny, ani mnie nie wzruszył (co zdarza się bardzo rzadko, bo filmy odbieram raczej głową) ani też nie pouczył. Było tego już sporo i czułem się, jak bym jadł odgrzewany kotlet. Nic nowatorskiego ani odkrywczego.