Poszedłem obejrzeć ze względu na sentyment, jako fan gry.
Film niestety jest do bólu prostolinijny już od pierwszych scen. Zamiast powoli dowiadywać się niuansów historii, dostajemy na twarz potężną ekspozycją, która robi trochę z widza głupka. Czemu nie można było zrobić tego później, zamiast odkrywać od razu wszystkie karty?
Fabuła napisana została na kolanie, twórcy wyszli z założenia że nieważne jak główni bohaterowie trafią do świata minecrafta, ot jakoś przypadkiem połączą się ich losy, no i wyszło to bardzo mało wiarygodnie.
Wiele scen wydaje się przyspieszonych - w jednej chwili bohaterowie o czymś mówią, w drugiej już są w środku akcji; a właśnie przecież podróż jest tą ciekawą częścią, niestety jej brakuje.
W ogóle cała historia zostaje spłycona do walki dobra ze złem bez jakiegoś większego sensu. Po drodze są jakieś pomniejsze próby zakrętów fabularnych, które powinny mieć jakikolwiek wpływ na relacje pomiędzy bohaterami i wydarzenia w świecie, a ostatecznie zostają one olane i przechodzimy do kolejnej sceny. Mamy też losowo wstawki muzyczne, gdzie przypominamy sobie, że Jack Black potrafi śpiewać.
Ciężko powiedzieć dla kogo to jest film. Z jednej strony Steve wskazuje palcem każdą jedną rzecz tłumacząc do czego ona służy, z drugiej mamy sporo nawiązań do gry i całej społeczności, które zrozumieją tylko fani. Jak dla mnie zbyt mało wykorzystanych mechanik z gry. Humor przez większość czasu mocno czerstwy, chociaż były pojedyncze momenty, gdy serio się uśmiałem.
I sprzecznie do tego co tutaj piszę, na filmie bawiłem się dość dobrze, ale to zasługa oglądania w kinie. Ludzie klaskali na niektórych scenach, co udzieliło się również mi. Można było się poczuć częścią tego ogromnego fandomu. W domu bym tego w taki sposób nie odczuł.
co do ,,od pierwszych scen" zgadzam się ale..... ten początek z Stevem jak dla mnie był najlepszą częścią filmu i to było coś co mnie chociaż na trochę zainteresowało nie było to wybitne ale było nie najgorzej ale na tym moje jakiekolwiek dobre słowo o tym filmie się skończyło reszta dzieje się bo się dzieje.
Może zbyt bardzo nastawiłem się na to, że Steve się pojawi trochę później jako ten tajemniczy wymiatacz, o którym będziemy się dowiadywać coraz więcej wgłąb filmu.
Ja po trailerach nie byłem nastawiony a to jego I am Steve było kijowe a reszte jak on tłumaczy co i jak w tym świecie mogło to działać na papierze ale w filmie wykonanie zostawia wiele do życzenia a do tego z tym wyjaśnianiem leci strasznie szybko i już szybko spoko relacja z dzieciakiem, sztama z Momoą i jego mini plan żeby ten się mógł wzbogacić diamentami.
No słabo strasznie a pomysł nie był zły
Oprócz bycia fanem trzeba ogarniać też obecną modę jaka panuje w sieci. Bo żarty niby słabe ale jednak śmiech na sali był więc spełniły swoją rolę. Dużo było motywów związanych z grą i całą otoczką wokół niej i publiczność na wszystko reagowała zadowoleniem, praktycznie wszyscy a sala była pełna.
Więc w zasadzie się ze mną zgadzasz, bo tak jak napisałem, film słaby, ale ludzie właśnie (w tym ja) dzięki trendom i memom dobrze się bawili. Ja zawsze staram się ocenić filmy na chłodno, bo odbiór filmu dla mnie nie równa się z jego jakością. Możesz obejrzeć jakiś film 8/10, z którego wyjdziesz przybity, bo był ciężki, ale docenisz jego kunszt.
A u nas, w dosc studyjnym kinie w Nowej Soli nie bylo ani szmeru, ani oklaskow,ani komentow, ani śmiechu (tylko sporadyczne podśmiechujki jakiegoś incela za nami). A przekrój wiekowy publiki wskazywał na możliwość, że byli to gracze i fani (wyłączajac rodziców 8-mio letnich dzieciorów, w tym mnie). Odniosłam wrażenie,że nikt go nie odebrał pozytywnie. I slusznie, bo suchar niespotykany.