Film na który twoje dziecko musi iść, bo minecraft. To jest siła tego filmu, kino pełne dzieciaków, które w połowie seansu zaczynają się bawić komórkami, bo nawet ich ten film nudzi szybko. Film niby próbuje zadowolić każdego, nostalgiczne nawiązania od nesa po american pie, a na wednesday kończąc, jest pewnie tego dużo więcej, ale wyłapanie wszystkiego to już robota dla jakiś youtuberów, którzy zrobią o tym filmik "czego nie widziałeś o filmie minecraft". Wszystkiego tego jest naprawdę sporo, ale człowiek czuje, że to taka wydmuszka, aby zarobić na popularności gry. Trudno naprawdę wciągnąć się w ten film. Ciężko nawet ten film zaspoilerować, bo fabuły jakby nie było, znaczy jest ona nieistotna do tego co dzieje się w filmie, bo to wszystko mogłoby się dziać jakby grały zupełnie inne postacie. Jack Black w najgorszej wersji filmowej, czyli gra siebie, niespełnionego muzyka, gdzie w takim Jumanji jak tego nie było, to był znośny i sympatyczny. Jason Momoa jak Arnold Schwarzenegger, tylko twórcy spodziewali się Gliniarza w przedszkolu, a wyszła Świąteczna gorączka. Mama Stiflera to mama Stiflera, nie wiem czy ta aktorka gra kogoś innego. Daje 4, bo twórcy wyczuli jak zarobić na dzieciakach, szkoda że zapomnieli, że rodzice też muszą czasem być, a dmuchanie w kartridże to trochę za mało.