Jezu co ja obejrzałem... ciężko uwierzyć że to robił GR. Top 5 moich ulubionych reżyserów, lubię jego styl i w zasadzie wszystkie poprzednie filmy oceniałem na duży plus. Tutaj słyszałem, że podobno to "dzieło" poniekąd zakończyło jego karierę tym jaką klapą finansową się okazało i z przykrością muszę przyznać, że jeśli to prawda to zasłużenie.
Film wygląda jak bardzo celnie ktoś z krytyków określił "filmy zrobione przez AI udające Guya Ritchiego". Od słabego castingu zaczynając: Cavill, który powinien być samograjem, dostał tak niepasującą rolę, że nie był w stanie w niej wypaść dobrze. Ani nawet słabo, bo uważam że wypadł wręcz fatalnie. Aż po wisienkę na torcie czyli wybór najmniej charyzmatycznego aktora we wszechświecie do zagrania roli Churchila. Efekt wyszedł zgodnie z tym czego można by się spodziewać, każda scena z jego udziałem boli.
Nie chce mi się pastwić długo więc tylko jeszcze jedna rzecz - film naturalnie od poczatku gdy się o nim słyszy wydaje się "drugimi" Bękartami Wojny. No i taki właśnie jest. Albo raczej udaje, nieudolnie.
Apogeum jest scena (spoilerek) gdzie naziol połapał się że ktoś nie jest tym za kogo się podaje bo postać coś powiedział po żydowsku, a nie nimiecku. Odegrane jest to tak żałośnie, że serio nie wiem jakim cudem ktoś to zrobił i nie miał poczucia, że robi zrzynkę z Bękartów, tylko dziesięć razy słabszą i tym "swoim pomysłem" się zwyczajnie ośmiesza.
Ehh... szkoda reżysera, szkoda Cavila, szkoda potencjału. A przede wszystkim - szkoda czasu:)