PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=38895}

Minnie i Moskowitz

Minnie and Moskowitz
7,0 773
oceny
7,0 10 1 773
7,0 6
ocen krytyków
Minnie i Moskowitz
powrót do forum filmu Minnie i Moskowitz

Tak, wiem, jestem "gimbazą" (względnie "gimbusem"), nic nie wiem o kinie, w życiu nie słyszałem o Nowej Fali, kinie niezależnym, niskobudżetowych produkcjach autorskich; nie rozumiem odniesienia, jakim dla tego filmu jest komercja, fałsz i lukier Hollywoodu, nie potrafię docenić eksploracji elementarnych prawd o człowieku, itd.

Możliwe.

A może nie.

Lubię Nową Falę, przepadam za Jarmuschem, jednym z moich ulubionych filmów wszech czasów jest Buffalo '66.

Cassavetesa w ogóle nie kupuję, nie rozumiem i nie cenię. Oczywiście, można zrobić film o idiocie przekonującym kobietę w depresji, że musi za niego wyjść, i można skomponować wokół tego opowieść praktycznie pozbawioną fabuły a przedstawiającą nam jeszcze kilka innych potstaci zaburzonych psychicznie albo zupełnie nijakich. Można zrobić film, w całości oparty na dialogach, które jednakże w większości pozbawione są treści, a często jakiegokolwiek sensu, i niezmiennie przybierają formę historycznych wrzasków. Można dodać do tego kilka mniej lub bardziej błazeńskich, żałosnych bijatyk. Można to nazwać romantyczną historią o prawdziwej, prostej miłości.

Można dać sobie wmówić podobą bzdurę. To nawet ma swoją nazwę. Snobizm :).

ocenił(a) film na 1
sbbbbs

* histErycznych wrzasków
(pisanie o 2-giej w nocy ma swoje uroki ;)).

sbbbbs

Z Twojej wypowiedzi więcej dowiedziałem się o Tobie niż o tym co myślisz o tym filmie, poza tym że jest jednym z gorszych jakie widziałeś (co w sumie moze dobrze świadczyć o Tobie, bo byc może unikasz tych naprawdę złych filmów).

Zaskoczyło mnie jak napisałeś że lubisz bardzo Jarmuscha a potem punktujesz film Cassavetesa, wymieniając jako wady elementy które są w zasadzie znakiem rozpoznawczym ....wlasnie Jima Jarmuscha tzn. szczątkowa fabuła czy oparcie akcji na dialogach itp. Zrozumiałem to w ten sposób że nie kupujesz treści/przesłania filmu.

Ja to rozumiem i nie będę nikogo przekonywał że ten film to arcydzieło, poprostu uwazam że ocena 1 jest krzywdząca i film nie zasłużył na nią...zdziwilo mnie lekko że fan Jarmuscha może aż tak nisko ocenić ten film :-)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
RealKalps

Może masz rację :). Kontynuując zatem odkrywanie siebie powiem, że ostatnio chyba mam skłonność do wystawiania ocen dość skrajnych. I może to wynikać po części rzeczywiście z tego, że nie oglądam teraz zbyt dużo filmów, staram się wybierać, na co będę chciał poświęcić czas i, częściowo świadomie, ale chyba bardziej podświadomie, poszerzam środkową część skali, żeby móc lepiej różnicować filmy, które mi się podobają.

Mam też wrażenie, że "jedynka" ode mnie dla "Minnie i Moskowitza" wynika w jakiejś mierze z rozczarowania. Nie jestem znawcą tego typu kina, ale widzę w nim duży potencjał: to filmy skierowane do widza, który nie pragnie (a przynajmniej: nie zawsze pragnie), by film go czarował, mamił iluzją wszelakich efektów, zadziwiał, straszył, szokował, czy w ogóle był "amazing". Widz taki doceni autentyzm, realizm, improwizację, oryginalne podejście do opowiedzenia historii lub przedstawienia jakiegoś klimatu.

Film Cassavetesa zawiodł mnie, bo dla mnie prawie wszystko tu fałszem i eksperyment polegał, w moim odczuciu, głównie na igraniu z cierpliwością oglądającego. Ani postać Minnie, ani Moskowitza nie wydawała mi się sympatyczna -- wzbudzali prędzej współczucie, ale też raczej zdystansowane i podszyte irytacją, a może bardziej znużeniem. Ani przez chwilę nie widziałem między tymi dwiema istotami "chemii" lub pokrewieństwa dusz, czy choćby wzajemnego uzupełniania się. Dlatego epilog zdał mi się zupełnie niewiarygodny i wręcz lekko absurdalny. Nie ujęły mnie też postacie drugoplanowe -- nieciekawe i nijakie lub, jak "randkowicz w ciemno", przerysowane z kretesem. Domyślam się, że ten ostatni miał stanowić element groteski, na którym zresztą, w złagodzonej formie, być może miała polegać również osoba samego Moskowitza, jego osobliwego podrywu Minnie, oraz całej tej dziwnej relacji między dwójką głównych bohaterów. Możliwe zatem, że moje rozczarowanie polega na tym, że poczucie humoru scenarzysty i jego patent na oryginalność jakoś do mnie nie trafiły.

Może nie będę ciągnął tej pseudoanalizy, bo od czasu obejrzenia minęły już dwa tygodnie. Ogólne wrażenie miałem takie, że dziwactwa głównych bohaterów bawiły mnie może w 3 na 10 wypadków -- w pozostałych mniej lub bardziej irytując --, cała historia wydawała mi się zupełnie nieprawdopodobna, a fabuła meandrowała bez celu i kierunku, nużąc i męcząc.

Jarmusch to jednak co innego -- u niego opowieść ma scenariusz: fabuła może być wolna i dygresywna, ale jednak komponuje się w pewną całość. W porównaniu z Cassavetesem to jest kino wręcz konwencjonalne. Co się zaś tyczy samego Cassavetesa to oprócz paru filmów, które znam z kilku wyrwanych z kontekstu scen, oglądałem w całości jeszcze jego "Cienie". I choć ciężko mi się przez nie wówczas brnęło i nie mogę powiedzieć, żeby mnie zachwyciły, to był w nich autentyzm, a chropawa formuła quasi-dokumentu zaciekawiała.

ocenił(a) film na 3
sbbbbs

Jak to dobrze, że ktoś myśli podobnie. Zastanawiam sie też po co ta natretna krzykliwosc postaci...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones