Dla mnie moment, w którym pisarz odkrywa rejestr zbrodniczej przeszłości Annie, jest jednym z kluczowych, jeżących włosy na głowie momentów filmu. Do tej pory z przebiegu akcji mogłoby się wydawać, że przypadek z pisarzem jest największym "wybrykiem" Annie. Jest czymś, co zaistniało jedynie dzięki zbiegowi okoliczności, który obudził drzemiącego w pielęgniarce potwora. Tymczasem okazuje się jednak, że zachowanie Annie jest wyjątkowo łagodne w porównaniu z jej wcześniejszymi "dokonaniami". Po tej scenie nasuwa się też ciekawe pytanie, czy pisarz będzie gotowy zamordować pielęgniarkę przy braku bezpośredniego zagrożenia życia, czy przebywanie z psychopatką zmieniło go już do tego stopnia?
Moim zdaniem po oglądnięciu filmu, ostatnią refleksją jaka może najść widza, to roztrząsanie czy czytanie książek może doprowadzić kogoś do obsesji. Postać grana przez Bates jest psychopatką i morderczynią bez względu na to, czy czyta powieści o Misery, czy nie. Mordowanie noworodków nie ma nic wspólnego z książkami których jest miłośniczką.
Film bada raczej różne aspekty zniewolenia, jakie jeden człowiek może narzucić drugiemu, oraz przygląda się relacjom kat - ofiara. Można w nim znaleźć dużo odnośników do naszych codziennych relacji z innymi ludźmi i prawdopodobnie w tym tkwi siła tego obrazu.
Tak, czy inaczej - film godny polecenia!