typowa amerykanska, kiczowata produkcja. Brakowalo jeszcze tylko teleportowania sie i wskrzeszania zmarłych... ;] tragedia
przesadzili z tym motywem z maskami. Można bylo to zastosować raz czy dwa ,a nie opierać na tym caly film. Gra aktorów -szczególnie Toma Cruza i tej lali Thandie Newton pozostawala wiele do życzenia i byla bardzo malo realistyczna. Ogólnie rzecz biorąc slaby jest ten film, przynajmniej ta część
Popieram przedmówców. Najgorsza i najbardziej przesadzona część. Przykład scena na której bohater prowadzi motocykl jadąc na przednim kole (co jest nie lada wyczynem) jednocześnie celnie strzelając do atakujących go przeciwników podczas gdy ci z z dużo gorszej pozycji strzeleckiej za każdym razem pudłują. Typowy obok Transportera 2 (samolot spadł do morza a będącym w nim pasażerom nic się nie stało) przykład filmu z cyklu zabili go i uciekł...
A mi się podoba;) Jak mam oglądać film sensacyjny to chcę widzieć akcję, fajne przejścia scen, fajne sceny;), akrobację i wybuchy... Patrze na MI II bardziej jak na fajerwerkowy mix pełen miłej rozwały... I w tej roli jest wspaniały
Popieram autora- słaby film, fabuła podobnie jak w Zmierzchu i Transformersach nie trzyma się kupy, a Tom rozwalający bandytów w pojedynkę nie odnosząc żadnych obrażeń i nie przeklinając ani razu woła o pomstę do nieba.
Ale za to wskrzeszenie zmarłych masz w trójce:) A co do teleportacji, to może w 4rce już będzie...
-zamiast rozchrzanić pistolety z wirusami w jak najszybszym tempie, muszę się zatrzymać i pokontemplować. największe rozkminy przychodzą właśnie w takich momentach. co z tego, że narażam życie swoje i swojej załogi.
-nie mogę zastrzelić, kiedy mam szansę, muszę kogoś napierdzielać kopniakami przez 5 minut, żeby potem wykopsać sobie pistolet z piasku, o dziwo naładowany i oddać ostatni strzał.
-nie mogę kopnąć kogoś normalnie w brzuch, muszę zrobić podwójne salto, z półobrotem i przytupem.
-ach, no i ci źli nigdy nie mają cela, dziesięciu na jednego, ale nasz główny bohater i tak ich rozgromi.
-to nic, że dostałem z kamienia w twarz, wstanę i będę się bić dalej, bez jakichś szczególnych oznak obicia mordy.
+motyw z maskami, który za trzecim razem zrobił się śmieszny (szczególnie jak ethan zamienił się twarzami z tym, e, hugh, po kilku minutach walki)
no i ta miłość, która rozkwitła w ciągu samochodowej turbulencji.
ogólnie raczej się uśmiałam.
pierwsza część zdecydowanie lepsza, fabuła się trzymała i miała jakiś sens. jakieś zaskoczenie, przynajmniej, chociaż łatwo było się domyślić.