Szkoda słów... Pierwsza część była wytrawnym i gustownym szpiegowskim filmem z elementami kina akcji. Natomiast dwójka to bezmyślny, efekciarski teledysk z tandetnym aktorstwem i szczątkową fabułą. W dodatku beznadziejnie wyreżyserowany. John Woo za popełnienie tej szmiry powinien zostać wysłany na reedukację na chińskie plantacje ryżu...
Zgadza sie, to totalna klapa. O ile w jedynce na niktóre watki mozna bylo przymknac oko to tutaj juz nic nie jest wstanie uratowac calosci. Bo fabuly w zasadzie brak - Ethan jezdzi z miejsca na miejsce i rozwala co sie da. Nie o to chodzilo w pierwowzorze..
Zgadzam się. De Palma kręcąc pierwszą część "Mission impossible" nadał jej wyraźny styl kina szpiegowskiego, gdzie intryga pełni ważną rolę. Razem z Huntem aż chciało się zdemaskować kreta.
A tutaj... chroń nas Panie od takich filmów. John Woo jakim jest reżyserm i jaki ma styl każdy wie. Oglądając dwójkę wiedziałem że intryga nie będzie tak wysmakowana jak u De Palmy, ale po cichu liczyłem że Woo da więcej scen akcji (tak, akurat). Jego w tym filmie bardziej od akcji interesowały sercowe rozterki Hunta, w dodatku poprowadzone w maksymalnie nieporadny sposób. Więc skoro (niby) mistrz kina akcji za którego uchodzi Woo, serwuje zamiast akcji tanie romansidło, to coś tu jest nie tak, prawda? Film akcji bez akcji? Nie, to nie mogło się udać.
"Mission: impossible II" to fatalny, nudny film, który właściwie powinien się nazywać "Mission: wielkie ego Toma Cruise'a".
A dałem jedną gwiazdkę, bo Thandie Newton wyglądała olśniewająco :)
po co sie rozpisujesz... po co?
de palma to nie woo. on to w stanie rezyserowac dzieci dałna i karateke w szanghaju a nie dobre filmy.
Masz rację. Jedyne co mi się w tej części podobało to ta akcje na motocyklu. A reszta to zbędny kich. Np. zły pan który ma wielką okazję zaszczelić kogoś kogo chce zabić zamiast szczelać to trzyma pistolet i się patrzy.