PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=938}

Mission: Impossible 2

Mission: Impossible II
2000
6,3 92 tys. ocen
6,3 10 1 91629
5,2 50 krytyków
Mission: Impossible 2
powrót do forum filmu Mission: Impossible 2

Już pierwszą część oglądałam z przymrużeniem oka, ale na drugiej nie mogłam oprzeć się pokusie. Film jest tak głupiutki, że próby zachowania jakichkolwiek pozorów powagi, spełzały na niczym. Otóż moi drodzy....

Pierwsze 20-30 minut, to żenująca komedia romantyczna, czy jak kto woli romansidełko. On widzi ją pierwszy raz i oczywiście zaraz się na niej kładzie, w następnej scenie przechodzi od słów do czynów, czyli od samego leżenia do rozbierania. Domyślacie się pewnie co zaszło. Naturalnie kilka wymienionych między sobą zdań starcza, by wybuchła gorąca, namiętna "miłość".

Co następuje dalej. Kolejne elementy barwnej (czytaj: tak głupiej, że aż śmiesznej) fabuły. Cruise dwoi się i troi, strzela w przyspieszeniu i zwolnieniu, kopie z pół obrotu, załatwia przeciwników granatami, i czymś tam jeszcze. W finalnym boju ten zły i ten dobry rozwiązują swoje porachunki w pierwotny sposób - na pięści. Oczywiście Tom nie dał sobie wbić sztyletu do oka....

I najlepszy fragment filmu...Nasz super Ethan idzie w stronę helikoptera z antidotom, gdy nagle jego martwy ponoć przeciwnik, z bronią w ręku zamierza go ostatecznie załatwić. I tutaj zostaję rozbrojona ostatecznie, podobnież jak niejaki Sean. Tom zauważył majaczący w piasku pistolet, nadepnął z impetem tak że podskoczył, złapał, rzucił antidotum nadchodzącemu pomagierowi, wreszcie dobił tego złego. Pełny sukces! Misja niemożliwa wykonana!

Żyli długo i szczęśliwie....

Madame_Rose

Najlepszy moment filmu to ten, w którym czarny charakter zamiast zabić Hunta patrzy się na niego. Jeśli dobrze zapamiętałem, bo film miałem nieprzyjemność obejrzeć już dawno. Tak ogólnie to niestety II część nigdy nie powinna była powstać, bo jest rysą na całkiem porządnej serii filmów akcji. Brian De Palma to jednak nie ta liga, co John Woo.

ocenił(a) film na 8
Madame_Rose

Dawno oglądałem (a widziałem go z 4 razy conajmniej, bo lubię), ale nie przypominam sobie tych momentów czy czegoś co faktycznie utkwiłoby mi w pamięci jako coś "odstającego" czy psującego film (może poza irytującą, otwierającą sceną w górach). Powiem więcej - nie pojmuję za bardzo, dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią tego filmu.

Jest pełen akcji - ok, nie każdemu się to spodoba, nie każdy tego oczekuje. JEDNAKŻE:
- sceny walk by Woo w połączeniu z muzyką Zimmera są zwyczajnie piękną kompozycją. Może mi się coś podobać, lub nie (Forrest Gump to wspaniały film, ale bardzo go nie lubię), ale potrafię to trzeźwo ocenić (ta, nie każdy potrafi). I właśnie uważam, że za same sceny (kompozycje) akcji filmowi należą się nagrody; zaś całość filmu jest dokładnie taka jak kawałek, który film promuje ("Take a look around", od Limp Bizkit), tzw. petarda.
- nie do końca rozumiem też czepiania się "konwencji" filmu. W takich filmach siłą rzeczy trudno by bohaterowi stała się jakaś poważna krzywda, nie ten gatunek :) I tak plus za sensowne tknięcie kwestii obustronnego (!) bioterroryzmu (mocodawcy Hunta wyraźnie podkreślają, że należy im dostarczyć nienaruszoną próbkę Chimery, sprawa antidotum na którym miałby zbić kokosy koncern farmaceutyczny).
- niestety nie pamiętam już dlaczego, jednakże Sean Ambrose był jednym z moich ulubionych anty-bohaterów, a biorąc pod uwagę konkurencję (trochę filmów już widziałem), czymś musiał sobie zasłużyć :)

Ten film nie sugerował, że będzie czymś "głębokim" - miał być "niezła jazdą"* (sugerowały to i trailery, i muzyka) i pod tym względem wciąż jest jednym z najlepszych (najwyższej jakości) reprezentantem gatunku, w przeciwieństwie do takiej pomyłki jak np. powszechnie uznany pierwszy xXx.

*o niezła jazdę kompletnie bez fabuły jest raczej trudno - chociaż w niejakim "Odjazd" całkiem udanie próbowano pokazać, że jest inaczej :)

W kontekście serii...

MI 1 zwykłem uważać za dużo gorszą (aczkolwiek ją oglądałem jeszcze dawniej), nie pamiętam czemu ale zapamiętałem ją jako strasznie nierówną, niekonsekwentną w kwestii tego, czym miała być. MI 3 z kolei była już kompletnym niewypałem (a ludzie twierdzą, że i tak jest lepsza od 2ki - no ja się pytam, niby dlaczego?), ledwo udało mi dotrwać do końca...

W sumie, z Twojego powodu - tak mnie jakoś tknęło, że może warto obejrzeć ponownie, całą serię. Tak o. Pozdrawiam i życzę większego dystansu do filmów akcji :)

ocenił(a) film na 5
Jonez

Jako, że jestem wielką fanką trylogii Bourne'owskiej, kino akcji zawsze troszeczkę oceniam przez pryzmat poziomu, jaki narzucił Paul Greengrass i Doug Liman. Zatem nieważne jak efekciarskie sceny zostaną zrealizowane, albo ile samochodów wybuchnie, fabuła to element święty. Ja nie mam żalu, ani obsesji związanej z filmami sensacyjnymi właśnie w stylu MI. Oglądam je sporadycznie, bo są dobra odskocznią od całych serii kina bardziej wymagającego w odbiorze. Akurat część druga MI, dla mnie aż za bardzo trąciła kiczem i irracjonalnością. Ale wczoraj oglądałam, wspomnianą przez Ciebie część III, i faktycznie też się zgadzam, że to chyba najlepsza część (pomijając nowy Ghost Protocol).

Madame_Rose

nie ma co porównywać serii MI ze świetnymi Bourneami, zgadzam się, że 3 jest najlepsza, tam chociaż o coś chodziło.