Jestem fanem całej serii, ze wskazaniem oczywiście na genialną jedynkę Briana de Palmy. Wybrałem się na tę część do kina licząc na dobrą rozrywkę - niestety film mnie zmęczył - scenariusz że tak powiem z dupy wzięty, parę zabawnych dialogów, a potem Cruise, który biega, biega, biega, skacze, jeździ na motorze, jeździ samochodem, znowu biega, lata helikopterem, wisi nad przepaścią, wspina się znowu jak MI-2 - sorrki ale z góry wiedząc że i tak mu się nic nie stanie i na końcu się wyszczerzy i wypowie jakąś kwestię o ratowaniu świata i poświęceniu dla dobra ludzkości - oglądałem tę sieczkę ekranową BEZ ZAANGAŻOWANIA EMOCJONALNEGO i była dla mnie po prostu męcząca, czekałem kiedy wreszcie to się skończy. Nie wiem może jestem już za stary na takie kino - przypominało mi to Szybkich i wściekłych, których powyżej trzeciej części szczerze nie trawię - ot "kupa huku" zaś nie wiele treści i prawdziwych emocji.