Film przedstawia historię powstania pieniądza i jego definicji na przestrzeni wieków, począwszy od starożytności. Na ruszt bierze przede wszystkim pojęcie inflacji, obligacji, długu narodowego, systemu Rezerw Federalnych i wiążących się z nimi podatków w kontekście historii USA. Nakreśla nam problematykę tzw. jednego procenta i ich powiązań z systemem monetarnym.
Tematyka jest niezbicie ważna, ale to nie ona decyduje o tym czy film jest dobry. Przecież dokumenty i filmy fabularne traktujące z pozoru o tym samym nie równają się sobie wzajemnie. Tymczasem tutaj mamy teatr jednego okularnika, który przez trzy i pół godziny czyta z kartki. Nie, nie oczekuję tu stylu, z którego słynie Michael Moore, i lubię się też czegoś nowego dowiedzieć lub odświeżyć wiedzę, ale liceum i studia mam już dawno za sobą. Podajcie mi to w bardziej atrakcyjny sposób, bo teraz to się nie różni nawet od wykładu. To jest film dokumentalny, a nie doktorat. Proponuję remake ;)