Mój faworyt do Złotych Lwów (obok Miliona dolarów Kondratiuka), a dlaczego? Ponieważ brakuje mi surrealistycznego kina, brakuje mi tak ciekawych obrazów, a w nim właściwie wszystko piękne i nie ma się ku czemu przyczepić. Świetny scenariusz, który zamienia się w niesamowity i krytyczny obraz czasów PRL-u. Ten film ma pełno małych smaczków, ale dla wielu trudne do wyłapania. Obraz Witkacego jak najbardziej powiązany z jego biografią, a więc mówiąc w skrócie, gdyby żył na pewno byłby taki:) Stuhr poradził sobie idealnie z rolą wielkiego artysty, oby więcej takich filmów i więcej przygód Witkacego na dużym ekranie! Amen!
No właśnie, szkoda, że Pan Koprowicz, miast się zająć 'Mistyfikacją' schodził na straszliwie popularną dziś krytykę komuny.. i to właśnie mi przeszkadzało.
Szczerze.. to nie obchodzi mnie czy nasz kochany filtr cenzury, z samej góry nakłada pewien kanon (aby wszytko było cacy, a oświecony światopogląd naszych czasów trwał przez stulecia) czy tez ma głęboko w poważaniu kino artystyczne. Wolałbym niszowość niż to niezdecydowanie.. oszukizm czy brudny aparat władzy?
I tak kina olały film i sądze, ze to jakiś cud w ogóle, ze udało mi się go zobaczyć na dużym ekranie.. haha.. i to jeszcze na mym marnym wypizdowie.
Jak dla mnie mało tu Witkaca (nie chodzi mi o role Stuhra), Stasiek to postać wielowymiarowa, wielopłaszczyznowa, a zdaje się na potrzeby filmu został trochę spłaszczony.. cóż, był człowiekiem.. facetem.. kobieciarzem.. dlatego to nie zarzut.
Mimo wszytko polecam, bo jak na nasze podwórko to film bardzo wartościowy.
I co Gruszka robi na plakacie?!
Faktycznie można by ten film nieco dowitkiewiczować. Sthur zagrał jak zwykle znakomicie, choć znaleźliby się pewnie tacy, którzy nadają się bardziej do powszechnego wyobrażenia o Witkiewiczu. Dużo wyrazistsza jest postać Czesi. Choć może tak miało być, w końcu Witkacy nie żyje :] Mimo to film bardzo dobry i jak wiele bardzo dobrych rodzimych produkcji zupełnie niesłusznie skazany przez dystrybutorów na niebyt. Szkoda.
A co robi Gruszka na plakacie? Jak to co? Jak zwykle znakomicie się prezentuje i taki chyba był zamysł autora :)