PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=814945}
4,4 50 tys. ocen
4,4 10 1 50047
2,6 33 krytyków
Miszmasz czyli Kogel Mogel 3
powrót do forum filmu Miszmasz czyli Kogel Mogel 3

Cóż za kwas!

ocenił(a) film na 2

Wczoraj obejrzałem i odpowiednio się schlałem. Kiedy myślisz, że coś może być złe, spodziewaj się niespodzianki - może być jeszcze gorzej!

Oto recenzja:

Mili państwo, polska kinematografia rozrywkowa leży i kwiczy. Czas pokazał, iż polskie komedie przeżywają kryzys, a ich "honor" starają się nieudolnie ratować paszkwile w Mikołajem Roznerskim na czele. Twórcy doszli do wniosku, że tylko reaktywacja starego na nowe, może tchnąć nieco życia w skostniały gatunek.

Od kilku lat mam do czynienia z zalewem produkowanych pojedynczo egzemplarzy tej samej komedii romantycznej, po której obejrzeniu miewam poważny problem, jak jedną odróżnić od drugiej. Wszystkie są takie same, odrealnione, pozbawione choć namiastki tego jak wyobrażamy sobie przeciętną Kasię i Pawełka z wielkiego, lub ciut mniejszego miasta.

Premiera długo wyczekiwanej trzeciej części "Kogla-Mogla", budziła nadzieje, że może uda się choć na chwilę przeskoczyć w gatunku o parę oczek do tyłu i wrócić do starych dobrych lat, gdy komedie były swojskie, subtelne i po prostu zabawne. Po obejrzeniu tegoż cuda, nie mam już chyba żadnych nadziei. Łepkowska i Piwowarski wystrugali dokładnie to, czego wymagała od nich opinia publiczna, pędząca masowo na tą samą romantyczną podśmiewajkę z Roznerskim, Karolakiem i Adamczykiem - produkt jednorazowego użytku.

Nie będę się rozpisywał nad fabułą, gdyż każdy kto obejrzy zwiastun trzeciej części przygód Kasi Solskiej w mariażu z Wolańskimi, znajdzie tam wszystko, co wiedzieć powinien. Do samej fabuły nie dodano praktycznie nic, poza faktem, że wypada ukazać co dzieje się z bohaterami w dość dosłowny, literalny sposób, rodem z dzieł wyżej wspomnianych.

Na plan pierwszy wysuwa się tu oczywiście młodsze pokolenie (bo takie czasy). Córka Wolańskich, poukładana Agnieszka (Aleksandra Hamkało) i charakterny synek Solskiej, łobuzowaty Marcinek (Nikodem Rozbicki). Na ich podstawie, właściwie wykreowany jest cały plan drugi, który kiedyś pełnił rolę pierwszego. Niestety Łepkowska próbując ratować nadgniły talent, jaki zaprzepaściła lata temu, nie potrafi w ogóle tchnąć w życia postaci, które doczekały się statusu kultowego. Rzadko obserwowani na wielkim ekranie: Zdzisław Wardejn, Katarzyna Łaniewska, czy w końcu Ewa Kasprzyk, męczą się i dławią wypowiadając marnej jakości suchary. W jednej scenie pan Wolański prosi o szklankę wody, bowiem po wysłuchaniu tego wszystkiego, uzbierała się w gardzieli taka kolekcja krakersów, że czym prędzej zapić to trzeba. Próbuje nawet wódką, ale na tą Saharę, potrzebny cały kanał La Manche.

Wisienką na torcie w dwóch poprzednich odsłonach bywały postacie epizodyczne, w tym min. Goździkowie, mieszkający po sąsiedzku przedsiębiorczych Zawadów. Ich wypowiadane z pełną powagą niekiedy absurdalne kwestie doprowadzały do łez. Tutaj mamy co najwyżej upadek ich legendy, gdzie dwójkę skostniałej, wiejskiej pary zamieniono w idącą z duchem czasu nowoczesnych seniorów, którzy chcieli by być zabawni, a zdają się być jedynie żałośni.

Schedę po ekscentrycznej właścicielce medalistki Pusi, starszej pani Wolańskiej, przejęła nazywana za sprawą feralnej kampanii marketingowej "królowa pasztetów" – Katarzyna Skrzynecka i co zaskakujące, jest to jedyna ciekawie napisana postać, lecz niestety jest jej zbyt mało w scenariuszu, by mogła zabłysnąć. Partneruje jej małżonek, dorosły Piotruś Wolański, jednak ta rola życia została Maciejowi Zakościelnemu odebrana. Nie dowiadujemy się o nim nic, poza faktem, że dobrze mu się żyje pod pantoflem bogatej i starszej żony. Dałoby się z tego wycisnąć duet Babci i Pusi na miarę naszych czasów. Oj dałoby się.

Nie da się ukryć, że najbardziej w skrypcie brakuje jego głównej istoty, spiritus movens całej serii afer i galimatiasów autorstwa nieświadomego ów zamieszania Zenona Solskiego. Niestety Jerzy Turek nie doczekał powrotu na ekrany, a wydaje się iż i tak by niewiele zdziałał, gdyż czas utraconego wigoru już nie odda. Patrząc na krzątającą się po kadrze Katarzynę Łaniewską, nie trudno dojść do takowych wniosków.

Dla samej Kasi Solskiej pozostawiono niewiele miejsca, jednak uczyniono z niej bohaterkę pięciominutowych, zbędnych epizodów. Postać Błęckiej-Kolskiej już nie błyszczy, choć dałaby sobie solidnie radę, to nie chcę już o nic w życiu walczyć. Tak waliła pięściami i nogami o niezależność, że zdawać by się mogło, że zdobyty cel okazał się być zbytnio przereklamowany. Łepkowska struga nam zatem prosty wniosek – Solska jest zawsze skazana na porażkę, ale tak jej tu niewiele, że na szczęście tego nie widać.

To, co stanowiło o sile i uroku poprzednich części, były dobrze zarysowane relacje pomiędzy bohaterami, zderzenie wiejskiego i miejskiego klimatu podane w przemyślany, bardzo przystępny sposób. Fabuła miała jakiś sens logiczny. "Kogel-Mogel" otwierały sceny zaręczyn jak i je kończyły, "Galimatias" zaś presja nadejścia wnuka, który w finale zwiastuje swoją obecność. Tymczasem "Miszmasz", jest właśnie taką tytułową mieszanką wszystkiego, by w efekcie końcowym nie zabłysnąć. Brak tu interakcji Kasi z Piotrusiem, Kasi z panią Wolańską, Marleny z Kasią, czy w końcu Marcina z Piotrusiem. A przecież w wyniku tak zróżnicowanych charakterów można by stworzyć tak wielki bajzel, że przepona pracowałaby nieustannie. Jedyne co mi pracowało, to brew kursująca z góry na dół i twarz co rusz skrywana w dłoniach, albowiem studium zaprezentowanej żenady był nazbyt wielki, by go tolerować wzrokiem.

Nie dość, że zabrakło miejsca na starych bohaterów, postarano się jeszcze o kilku nowych, jednak sens ich jestestwa jest żaden, chyba, że chcemy udowodnić, że współczesnemu pokoleniu homoseksualizm, gandzia i sześcio-kolorowa tęcza nie straszne. Nie wiem, do kogo to ma przemawiać, ale ani to śmieszne, ani postępowe. To jest po prostu żenujące.

Czy dzieło Piwowarskiego i Łepkowskiej, doczeka się miana paszkwilu i dostąpi zaszczytu zostania najgorszą produkcją roku? Wątpię. Niestety mamy dopiero styczeń, a wygłodniali anty-sukcesów rodzimi twórcy dwoją się i troją w dostarczaniu nam sześcio-ligowej rozrywki made in Poland.
Pewne jest jednak to, że "Sztos 2", "Ryś" i "Dylematu 5", będą musiały się nieco przesunąć na ławeczce dla miernot. Zaczyna ubywać miejsca, a jeszcze została cała kolekcja archiwalnych hitów do przymusowej reaktywacji.

Film jakby nie do użytku. Słabej jakości komedia, oblana jeszcze gorszą komedią romantyczną. Tworzona pod presją czy to nachalnych fanów starej kadry, czy ze względów stricte ekonomicznych, stała się stryjecznym wujem, szwagra drugiego męża – kiedy przyjdzie się o niego wypytać, okazuje się, że to fikcja.

ocenił(a) film na 1
akira894

Świetne napisane, ale wiesz co jest najgorsze?
Że ci twórcy w ogóle nie biorą tej krytyki do siebie. To jak Pani Łepkowska odpowiada na swoim fp na krytykę...zwyczajnie smuci. Pojawiają się argumenty, że "albo hejter" "albo w internecie łatwiej napisać coś złego" "albo jesteśmy zza dużego miasta, bo w mniejszym to publika się śmieje" - wystarczy poczytać pierwsze z brzegu odpowiedzi. Ciekawe jakby na Twoją recenzję zareagowała?
Ale twórcy wiedzą, że ileś setek tysięcy ludzi na to pójdzie w ciemno (czyli kasa się zgodzi, a co jest cel nadrzędny), potem pokolenie nastolatek fanek Rozbickiego wyda pochwały na insta w stylu "super, ekstra, czad, mega" tylko jak spytasz co jest tak "super" to nie bardzo potrafią uargumentować.
Nawet już wp pisze bzdurny artykuł powołując się niby na filmweb, że tu są pochwały. Może mają jakąś inną wersję ;-)
Ja po dwóch dniach nadal odczuwam zawód, że dałam się nabrać.