W wymiarze kulturowym ten film to jedna wielka spłuczka. Scenariusz pisany na kolanie, niektóre postaci czy wątki powpychane na siłę, jakby autorka scanariusza nie miała innego pomysłu lub chciała się przypodobać młodszej widowni (jak np. upaleni marychą Goździkowie - żenujące sceny). Ponadto, co stało się już niemniej zenującym "standardem" (zwłaszcza w produkcjach zachodnich) jest tu również wątek LGBT (pytanie po kiego licha?), a sam film jest nie tylko mało śmieszny, ale wręcz do bólu naciągany i sztuczny. Aktorzy również grają, "jakby" na siłę i nie ma w nich za grosz życia czy oryginalności, którą pamietamy z poprzednich produkcji sygnowanych tą "marką". Może, gdyby film powstał w przeciagu 5-ciu czy 10-ciu lat po wydarzeniach z "Galimatiasu" miałoby to jakiś sens, a tak... lepiej po raz n-ty obejrzeć poprzednie filmy.