6,3 941  ocen
6,3 10 1 941
Moja Australia
powrót do forum filmu Moja Australia

Klasyka polskiego kina: ważny problem, ciekawa historia i beznadziejna realizacja: począwszy od scenariusza, przez drewniane dialogi, którym realizmu miały dodać gęsto ścielące się przekleństwa, ale mam obawy, że zaczerpnięto je z innej epoki, aż do burych zdjęć (nawet kibuc w słonecznym Izraelu wygląda na nich jak kawałek wypłowiałej brudnej szmaty - pytanie, czy to wina operatora czy jakości taśmy filmowej) i mocno przeciętnej gry aktorów - może poza kilkoma fajnymi momentami w wykonaniu najmłodszego bohatera filmu.

Oglądając film miałam wrażenie, jakby Ami Drozd zasiadł przed filmowym fortepianem i naciskał kolejne donośnie brzmiące klawisze: marzec 1968 i nagonka na ostatnich polskich Żydów (bam!), ukrywanie żydowskiej tożsamości przez ocalonych (bam!), trudne początki emigrantów w nowym kraju - Izraelu (bam!), blaski i cienie kibucowego wychowania (bam!), obrzezanie jako element izraelskiej tożsamości (bam!), izraelski antypolonizm (bam!). Każdy dźwięk z osobna może robić wrażenie, ale sensowna melodia nijak z tego nie powstaje.

Stawiam tróję. Prawdopodobnie to zbyt surowa ocena, ale nie ma nic bardziej irytującego niż zawiedzione oczekiwania i psucie potencjału tkwiącego w temacie filmu.

torgaj

Oceniłem film wyżej, jednak zgadzam się całkowicie z Twoimi spostrzeżeniami. Najlepszy aktor tego filmu to Jakub Wróblewski. Szkoda tylko, że w filmie jest tyle bluzgów. Wygląda na to, że polskie filmy bez przekleństw nie mogą zaistnieć.

ocenił(a) film na 5
torgaj

> nawet kibuc w słonecznym Izraelu wygląda na nich jak kawałek wypłowiałej brudnej szmaty - pytanie, czy to wina operatora czy jakości taśmy filmowej

Ja obstawiam manierę operatora/reżysera.

Mnie to najbardziej rozśmieszyła scena z robieniem "bris". Pokazują zbliżenie białego lekarskiego fartucha pod brodą jednego z rabinów. W momencie wycinania napletka ten fartuch zostaje pochlapany krwią. Ale na moim ekranie to wyglądało jakby z brody rabina nagle wyleciało stado wszy, bo kropki zamiast być czerwone (jak świeża krew) były od razu brązowo-czarne (jak zaschnięta krew).

Amatorszczyzna!