Chociaż tak naprawdę nie wiemy, co wydarzyło się naprawdę, a co zostało wymyślone na potrzeby scenariusza dla niskobudżetowego filmu. Taki popularny obecnie zabieg, gdzie to film opowiada o robieniu filmu (niezbyt lubię). Ale to też, a może przede wszystkim opowieść o odkrywaniu tego, co w życiu jest naprawdę ważne, o "wyższości" przyjaźni nad związkami opartymi głównie na atrakcyjności seksualnej i stawaniu się bardziej wrażliwym na potrzeby innych. Nawet, jak tym innym jest "tylko" urocza suczka Carmen.
Współczuję Grekom, że muszą leżeć na kamieniach zamiast na miękkim piasku.