Za bardzo rozwleczony, zbyt wiele scen które można było spokojnie wyciąć bez uszczerbku dla fabuły i wiele wątków które są po prostu fabularnie zbędne, jak np. żydówka wyrzucona przez okno (tak wiemy, III Rzesza była antysemicka, jeśli ktoś jakimś cudem o tym nie słyszał, to już nam to film pokazał w kilku scenach wcześniej), czy Hitler pożyczający zegarek (komiczny wątek, ale pozbawiony znaczenia fabularnego). Film ratuje świetna gra aktorska Ironsa, McKaya i Niewöhnera, choć jednocześnie ciągnie w dół kiepska gra aktorska w zasadzie wszystkich ról kobiecych, które są płytkie, nieprzekonujące i nijakie. No i może niekoniecznie zły, ale dziwny casting Hitlera, który to aktor ani trochę go nie przypomina. Wolałbym, żeby film po prostu skupił się na samej konferencji jako dyplomatycznym teatrzyku, z wątkiem szpiegowskim na drugim planie a osobistymi dramatami bohaterów na trzecim, ale niestety było dokładnie na odwrót. No i nieźle uśmiałem się na końcówce, w której dowiedzieliśmy się, że Monachium w sumie było dobre, bo dało więcej czasu aliantom zachodnim na przygotowanie się do wojny :) Głupszej argumentacji za zasadnością appeasementu w życiu nie widziałem.