To jest wogóle film Spielberga?? Takie zadawałem sobie pytanie oglądając ten film. Przecież to wogóle nie przypomina innych jego produkcji!
Po tych trzech zdaniach powodujących bulwersacje czytających napiszę że... nie mam mu tego za złe, wręcz przeciwnie!
Krew, przemoc, dość dużo golizny, a nawet przekleństwa - proszę państa - to ejst kino pana Spielberga, który wreszcie postanowił sprawić nam niespodziankę i dorosnąć :)
A sam film? No cóż, ludzie się czepiali o poprzeinaczenie faktów, a że to takie antysemickie itp. Bzdura! Ja wogóle tego nie zauważyłem podczas seansu. Tak naprawdę nie ma znaczenia kto jest kim, najważniejsze jest to o czym "Monachium" opowiada, a tego jest bez wątpienia wiele... Przede wszystkim rzucają się w oczy niesamowite zdjęcia! (cudze chwalicie, swego nie znacie). Historia jest poprowadzona wspaniale, lecz końcówka trochę zbędna miejscami. Wiele końcowóch wątków zbędnych (chociażby końcowa scena łóżkowa, to już naprawdę można było wyciąć w montażowni), ale nie rzuca się to tak bardzo w oczy... Muzyka świetna, ale stanowi raczej tło dla akcji. Co tu dużo opowiadać... Kompletnie NIESPIELBERGOWSKI film w moim odczuciu, żadnego naciągania, udawania - wszystko wygląda realistycznie - i to jest to na co czekałem jeśli chodzi o tego pana... A pewna rzecz to już spowodowała nawet opadnięcie mej szczęki po kolana - otóż w filmie mówi się w wielu językach i gdy bohaterowie mówią po niemiecku, francusku itp - nie ma angielskich napisów! :) Co prawda u nas pokusili się o rpzetłumaczenie co niektórych kwestii, lecz wygląda na to iż w Stanach było to w wersji oryginalnej. W dodatku sceny akcji wyglądają wpsaniale. Po nie do końca udanej "Wojnie śiwatów: mówiło się, że Spielberg się wypalił. Nic mylnego... Ten pan dopiero teraz zaczyna kręcić filmy - mam nadzieję, że skieruje swą karierę w tę stronę, a podaruje już sobie te "Indiana Jonesy" itp... Cóż, "Lista Shcindlera: też niby była niezgodna z faktami, ale przecież wszysscy doskonale wiemy, że gdyby Spielberg nie poczynił zmian film byłby dużo dużo gorszy, tutaj było podobnie. Jak na razie najlepszy film 2005 roku jaki ujrzały moje oczęta.
PS - Przepraszam za mój chaotyczny wpis, ale pisałem "pod natchnieniem".
Aha - jeszcze nasunęła mi się jedna myśl podczas seansu. Nie wiem jak to możliwe w wypadku Spielberga - ALE W TYM FILMIE NIE MA ANI KRZTY KOMERCJI! - On naprawdę nakręcił ten film dla siebie ;) Poza tym widać to po wynikach w kasach kinowych. Byłem w kinie dzień po premierze a tam pięc osób (sic!).
Od czasu "Listy Schindlera" jego najlepszy film... Co prawda miłuję jeszcze "Raport mniejszości", ale to juz siła wyższa...
Chętnie przejdę się na ten film. Co prawda, ja tam osobiście wolę Spielberga z dawnych dobrych lat, kiedy krecił "Indiane Jonesa" i "Park Jurajski", niemniej nie omieszkam obejrzeć jego najnowszego obrazu.
Odnośnie końcówki - słyszałem o niej wieeele złego - przede wszystkim, że jest ma maxa kiczowata. Prawda to?
kiczowata? raczej nie, po prostu pod koniec film zaczyna sie troche sypac jak domek z kart :) troche dluzyzn i troche niepotrzebnych scen
Ponoć główny bohater przeżywa z małżonką chwile miłosnego uniesienia i w tym czasie przelatują mu przed oczami krwawe sceny, których był świadkiem i w których uczestniczył. Jesli przyjąć, że tak jest faktycznie i jesli wziąć pod uwagę osobę Spielberga, można chyba spodziewac się po tej scenie żałosnej śmieszności.
choć jak mówię - filmu jeszcze nie widziałem, wybieram się w środę...
Mnie nie odpowiada, że powracające retrospekcje na temat wydarzeń z Monachium są powiązane z Avnerem, który przecież tego nie widział. Końcówka się trochę ciągnie i mamy trochę niedokończonych wątków.
Ogólnie jest pozytywnie, ale dużo w głównych bohaterach naiwności: niepewne źródło informacji, brak wsparcia Mossadu, brak doświadczenia. To nie jest jednak ważne, film mimo wszystko daje do myślenia.
Nie zgodze sie z toba co do tego, ze scena lozkowa pod koniec filmu jest zupelnie niepotrzebna. Otoz ukazuje ona jak wielkie zniszczenie dokonalo sie w psychice bohatera, ze nie umie on juz normalnie funkcjonowac, ze juz zawsze beda go przesladowac wspomnienia tego czego dokonal. To bardzo smutna scena bo swiadczy o tym, ze Avner juz nie bedzie nigdy zyl jak wczesniej, ze w chwili, gdy wszedl do akcji skonczylo sie dla niego normalne zycie. I ta scena (miedzy innymi) dobitnie o tym swiadczy.
Nie zgadzam się, że scena łóżkowa jest niepotrzebna czy coś.
Przecież to nawet w czasie takiego piekła jak 2 Wojna Światowa - to seks był odskocznią to normalengo zycia, odskocznią od okropności codzienności - dlatego min w Auschwitz wygrywało się wejściówki do puffa.
I teraz jeżeli on nawet w czasie seksu z żona, które tak długo nie widział i ktora tak kocha widzi krwawe sceny z Monachium i coś w nim znowu pęka i to jest ponad to co robi - to ukazuje tak jak napisała porpzedniczka - jego zupełne załamanie i to co misja z nim zrobiła, dając w zamian tylko ciągłe zagrożenie i załamanie. Kolejne brawa dla Spilberga tu, a nie kicz!!!
Pozdro
Oj tak, Spielberg w końcu nakręcił coś porządnego. A może po prostu zrobił sobie chwilę wytchnienia między kolejnymi najazdami kosmitów, dinozaurów i Bóg wie czego jeszcze. Mam nadzieję, że zostanie mu tak na dłużej. Wiele osób narzeka na końcówkę w "Monachium", że za długa, że można połowę wyciąć, ale osobiście siedząc w kinie nawet się nie obejrzałem kiedy te dwie i pół godziny zleciały, a końcówka wcale mi tego czasu nie wydłużyła. Moim zdaniem montażysta w tej kwestii spisał się tutaj bardzo dobrze. Nie wiem ile przy montażu miał udziału Spielberg, ale stawiam mu za to plus.
Końcówka w żadnym wypadku nie jest kiczowata i moze faktycznie ta scena łóżkowa potrzeba była, lecz pod koniec są jednak dłużyzny, co nie umniejsza akurat wielkości anjnowszego filmu Spielberga.
Końcówka może jest potrzebna , jednak film maksymalnie traci tempo , każda właściwie scena mogłaby być zakończeniem. Myślę że od przyjazdu do Ameryki trzeba by zachować ostatnią scenę , i wrzucić jakąś scenę z zabiciem olimpijczyków - ale nie w taki sposób. Nie była by to taka zła scena gdyby nie słaba gra ( w tym momencie) Bany. A film świetny.
Końcówka wg mnie świetna. Scena łóżkowa - mistrzostwo świata, ale nie o tym chce napisać. Chodzi mi o ostatnie ujęcie w filmie, po rozmowie głównego bohatera ze "zleceniodawcą". Zauważyliście co widać tam w oddali, kiedy kamera odjeżdża i pojawiają się napisy końcowe?
Podpowiem - jesteśmy w Nowym Jorku, Lower Manhattan, pod koniec lat 70. TO JEST DOPIERO PODSUMOWANIE!
Owszem, widać World Trade Center, ale widać też Citigroup zbudowane duuużo później. Ale fakt faktem, że to WTC jest punktem charakterystycznym.
Zgadzam się co do tego, że film jest dobry i bardzo 'niespielbergowy'.
Akcja trzyma w napięciu, gra aktorska jest bardzo dobra, brak wielkich gwiazd co wyszło filmowi na dobre. Bana pokazał, że jest jednak niezłym aktorem, zdjęcia są wspaniałe. Jedyne co razi to właśnie końcówka, co jest częstym zarzutem jaki mam do Spielberga w jego filmach. Po ostatnich słabszych produkcjach jak "Terminal" czy "Wojna Światów", pokazał na co go stać i stał się poważnym kandydatem do Oscara.
nie dodam raczej juz nic nowego tutaj, musze przyznac, ze bardzo naprawde bardzo podobal mi sie film, bardzo niespielbergowski i chwala mu za to! kaminski - mistrzostwo !!! bana - chyba lepiej nie mozna bylo dobrac aktora ! ... nie odczulam 3 godzin w kinie, film calkowicie mnie pochlonal, trzymal w napieciu i z prawdziwa przyjemnoscia go ogladalam..scena lozkowa, jak dla mnie jak najbardziej byla na miejscu, co prawda moj znajomy stwierdzil, ze przekaz i tak jest czytelny a scena byla niesmaczna i niepotrzebna...ile ludzi tyle opini i bardzo dobrze, bo kazdy dobry film powinien zmuszac do refleksji i dyskusji...ad. zakonczenia - nie rozczarowalo mnie, moze dlatego ze nie bylam w stanie go przewidziec i ciesze sie, ze spielberg nie postanowil zakonczyc go smiercia gl bohatera