Nie przerażajcie się że to: biograficzny dramat sportowy. Naprawdę bardzo dobry i wciągający film.
Film dobry zasłużone 7/10 śmiało można oglądać. Polecam obejrzeć również biograficzny dramat sportowy . Ekspres -bohater futbolu. Dla mnie film dużo lepszy niż Moneyball. Historia świetna na dodatek na faktach Z czystym sumieniem polecam.
Popieram ocenę. Też daję spokojnie 8/10 Fabuł, dialogi, gra aktorów, muzyka , reżyserka. No po prostu niewiele brakowało do ideału.
Nie lubię oglądać sportu ani na żywo ani w telewizji. Byłam jednak kiedyś na meczu baseball - 4 godziny, których już nigdy nie odzyskam, stracone na zawsze. Istny koszmar, a wypadałoby dodać, że grała wtedy dobra drużyna, bo Red Sox właśnie.
W każdym razie, nie podobało mi się i dlatego tak długo zbierałam się do obejrzenia tego filmu, a jedyne co mogę teraz powiedzieć, to ............. WOW!!!!!!
Już dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Jestem absolutnie zaskoczona i naprawdę szczęśliwa, że w końcu zdecydowałam się go obejrzeć.
Nawet nie wiem co podobało mi się najbardziej: czy to niesamowite napięcie i ciągłe zaciekawienie tym, co za chwilę się wydarzy, czy świetna gra aktorska, czy też muzyka, a może po prostu sama historia, bardzo przecież nietypowa. Naprawdę nie wiem, ale film REWELACYJNY!
Zgadzam się w 100% i zapraszam do przeczytania mojej recenzji filmu na http://piwos-filmowo.blogspot.com/2013/02/21-moneyball_13.html
Filmowi daje 6/10. I uważam, że jest to dobra ocena dla dobrego filmu który polecam. Scenariusz jest adaptacją biografii głównego managera drużyny Oakland Athletics i z tego co udało mi się wyczytać w internecie to nie do końca wierną. Dlaczego 6/10: po pierwsze najmocniejszy punkt tego filmu jest zarazem jego najsłabszą stroną. Mowa tu o odtwórcy głównej roli czyli B. Pitt-cie. Znakomity aktor, wszechstronny, wiarygodny ale miałem wrażenie, że 98% czasu trwania filmu jego twarz była w kadrze. Reżyser i producenci tak chcieli podkreślić, że gra u nich Pitt, że dało to moim zdaniem trochę przytłaczający efekt. Miałem nawet wrażenie, że pozostali aktorzy w scenach z nim (a innych nie było) byli nieco wystraszeni. A powodów nie było, gdyż niestety pomimo mojej ogromnej sympatii do niego uważam, że miną w stylu Aldo Raine i kilkoma efektownymi napadami furii nie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Po drugie kiedy nie było twarzy Pitt-a było nieco zbyt ostentacyjne "lokowanie produktu". Wiem, że nie powinienem się tak czepiać, bo przecież teraz to norma ale wyrazistość obrazu w miejscach gdzie widniały loga różnych produktów przekraczała chyba nawet standardy HD :). Narzekanie na "amerykańskość" tego filmu zakrawa na żart zważywszy na fakt, że jest to film o baseballu. Ale obowiązkowy "montaż" musiał być. Charakterystyczny dla filmów z USA moment gdy nasza banda nieudaczników, w których już nikt nie wierzy nagle (w tle leci jakaś podnosząca na duchu muzyka) podnosi się z popiołu niczym feniks. Ale te w gruncie rzeczy powyższe uwagi nie mają wpływu na fakt, że film polecam gdyż wskazuje pewną istotną kwestię dotyczącą sportu (nie tylko w baseballu). Sport to handel żywym towarem, a decyzje biznesowe stają się dużo ważniejsze niż praca ze sportowcem i teamgeist. To tak w dużym uproszczeniu.
Pozdrawiam