Film pod względem realizacji oczywiście bardzo dobry, ale historia? Rozumiem, że to biograficzny, ale co jest najbardziej dramatycznym wydarzeniem? Pobicie rekordu! To nie jest walka o życie, być albo nie być menedżera czy klubu, a po prostu głupi rekord. Nie czuję w ogóle presji. Ot zaryzykował, postawił na niekonwencjonalne metody zarządzania klubem, ale po co? Równie dobrze mógł prowadzić klub według starych schematów. Rzucił wyzwanie całej lidze, ale nikt nie podjął rękawicy, był wizjonerem, który zmienił sport, ale czy na kimś zrobiło to wrażenie? Na mnie nie, ocena subiektywna. Ogląda się przyjemnie.