7,4 72 tys. ocen
7,4 10 1 72268
6,7 36 krytyków
Monster
powrót do forum filmu Monster

Moim zdaniem historia jest opowiedziana zbyt banalnie. Za mało drastycznie jak na takie życie. Film byłby bogatszy i bardziej oddziałujący, gdyby np. zamiast relacji z dzieciństwa nastąpiły obrazy z pełnego przemocy życia Aileen, jako dosadne uzasadnienie dla dokonywanych przez nią później morderstw. Jest wprawdzie scena pastwienia się nad Aileen, co bezpośrednio wywołuje jej morderczy instynkt, ale tak naprawdę nie to wydarzenie decyduje o jej dalszej drodze, co przede wszystkim to, czego zaznała w dzieciństwie, i takie prześliźnięcie się po tym temacie przez ledwie krótkie wspomnienie o nim, wydaje mi się niewystarczające.

Co mi się podobało? To, jak Aileen mówi o sobie, że jest dobrym człowiekiem. Owszem, jest.

Niemniej brakuje jej całkowicie wyczucia realiów. Ma ambicje skrojone nie na swoją miarę.

Ja sama dążyłabym do opowiedzenia tej historii jakby od końca. Tzn., że ostatniej osobie, którą Aileen spotyka (i oczywiście ukatrupia, bo przecież o tym głównie jest ten film), udaje się jej pomóc. Bo Aileen tak naprawdę potrzebne są dwie rzeczy: odrobina serca (nazwijmy to miłością, bo tak to świat nazywa) i pomoc w roztropnym pokierowaniu nią. Oczywiście taka osóbka - na swój sposób zresztą niezwykle cwana - jak Selby jak najgorzej nadawała się do tego, aby pomóc Aileen.

Pomóc jej rozeznać się w świecie, którego wartości Aileen uznaje za wciskanie kitu. I poniekąd ma rację. Ale ma rację tylko dlatego, że sama nie potrafi obchodzić się z tymi wartościami.

Aileen absolutnie potrzebuje pomocy z zewnątrz, jeśli miałaby być uratowana. Mogłaby wprawdzie takiej pomocy nie przyjąć - to inna sprawa.

Mimo to opowiedziałabym kłamliwą historię o Aileen, która zamiast niewypierzonej Selby spotyka dobrego człowieka i ten człowiek pomaga jej w usamodzielnieniu się. Że ona mu ufa. I że on jej ufa. I nie tylko ją rozumie, ale za nią myśli – zwyczajnie, jak powinien to czynić rodzic. I że w efekcie tych stworzonych wokół niej możliwości Aileen wychodzi na prostą.

A na zakończenie byłby napis, że w rzeczywistości wypadki potoczyły się inaczej, bo na drodze Aileen stanęło więcej poprańców niż dobroczyńców i p. Aileen po 12 latach odsiadki w celi śmierci została stracona.

Klitajmestra

Widzę w Tobie upodobanie do happy end'ów jak np w przypadku filmu pt. Piekny umysł, gdzie rzeczywista historia bohatera Noblisty Johna Nash'a była z deczka inna (polecam książkę o tym samym tytule).

Uważasz, że historia została opowiedziana zbyt banalnie.. Ciekawe stwierdzenie. Moim zdaniem wystarczy ułożyć sobie w głowie, po wyjściu z kina, wszystkie części układanki, by poczuć duszącą bezsilność wobec tej historii. To opowieść o kobiecie, która nigdy nie miała żadnych perspektyw na to jak żyć. Od czasu gdy była małą dziewczynką była gwałcona i bita; rodzina się od niej odwróciła, wylądowała na ulicy w wieku lat 13 bez mozliwości podjęcia jakiejkolwiek nauki, bez dachu nad głową, bez pomocnej dłoni. Kiedy spotkała na swej drodze osobę, która (podejrzewam że Lee pierwszy raz w życiu tego doświadczyła) powiedziała jej że jest ładna, przytuliła i dotknęła jej twarzy, myślała o tym, co i jak zrobić aby trwało to jak najdłużej. W jednym momencie nie była już samotną, brzydką prostytutką. Była kobietą, którą mozna pokochać, bo jest wartościowa.

Moim zdaniem film nie był banalny. A na pewno nie był zbyt mało drastyczny. Fantastyczna gra Theron. Każde słowo, które wypowiadała, mówiąc o swojej historii przeszywa na wskroś.

Mną, jako kobietą, ten film wstrząsnął. Tym bardziej, że takich historii jest tysiące, jeśli nie miliony. Może nie zakończone egzekucją, ale naznaczone cieprpieniem i bólem.

I na koniec pytanie: jak taka historia może nie być drastyczna sama w sobie? Czy wymaga obrazów, gdzioe ojciec będzie gwałcił małe dziecko? Czy jesteś tak znieczuloną osobą, że tylko brazy na ciebie działają?
Na mnie działają łzy i załamujący się głos Lee, kiedy opowiada o swoich przeżyciach.

Vendetta_3

Ujmijmy to tak. Film mi się nie podobał, co nie znaczy wcale, że nie jestem w stanie pojąć, czy być poruszoną losami takiej osoby jak Aileen – wręcz w innym komentarzu napisałam, ze stoję poniekąd po jej stronie. Cenię też jej odwagę, z tym że jest to odwaga mająca swoje źródło w oderwaniu od rzeczywistości i nie pojmowaniu świata czy też braku akceptacji dla świata jakim jest. Oczywiście można być buntownikiem bez końca – tyle że są tego granice – Aileen przekracza te granice, co się kończy tym, czym się kończy.
Jeżeli chodzi o mnie jestem wrażliwa i dużo skromniejsze obrazy są w stanie mnie poruszyć. Rzecz w tym, że historia Aileen jest właśnie bardzo trudną i bardzo złożoną psychologicznie historią i śmieszą mnie np. stwierdzenia ekspertów o poczytalności skazanego, co tutaj miało miejsce (nie na ekranie, ale w rzeczywistości). Ta kobieta pilnie potrzebowała wcale nie jakiejś tam ledwo samej stojącej na nogach Selby (to tylko stało się przyczyną postępującego upadku Aileen), ale na serio zastosowanej psychoterapii – codziennej – intensywnej – długoterminowej - z przelaniem morza łez i wykrzyczeniem całego tego bólu, który się w niej latami nawarstwiał.
Mówisz happy end – jakoś wśród moich ulubionych trudno dostrzec filmy z happy endem – a komentarz napisałam jaki napisałam, ponieważ uważam, że to co zostało zrobione z MONSTER nie dorasta tragedii Aileen, więc sama nawet wybrałam wersję wcale nie optymistyczną tylko przewrotną. A poza tym nie otrzymałabym też Twojego komentarza, który sobie cenię, gdyby moja opinia była politycznie poprawna.
A sam MONSTER jest dla mnie może nie tyle upiększoną historią, co odartą ze zdarzeń, które mają wpływ na historię Aileen. Historyjki opowiadać można cudze i to lubię, ale tu nie chodzi przecież o czyjąś tam historię i nijaką historię tylko bardzo dramatyczną historię Aileen. Poza tym widząc, że bohaterka ma skłonności do ubarwiania, równie dobrze i w przypadku dzieciństwa mogę zrobić założenie, że zaledwie zmyśla. Dorabia sobie uzasadnienie dla swojego postępowania.
Banalnie dla mnie ta historia opowiedziana jest w tym sensie, że skupia się na mikroskopijnie zarysowanym romansiku z Selby zamiast na prawdziwych przyczynach tragedii Aileen.
Duszącą bezsilność – ależ tak – masz rację! Ale czujesz tę bezsilność nie dlatego, że film jest świetnie zrobiony.... Gdybyś przeczytała relację z życia Aileen powiedzmy w gazecie, też byś czuła tę bezsilność – jej historia jest straszna i oby nas i nasze dzieci ominęła! Może sama też zresztą zaczęłabym facetom odżynać jaja, gdyby mój los podobnie wyglądał. Ależ! Dlaczego niby nie?
Nie wątpię, że ten film może i wstrząsać – ależ może – niemniej: uważam, że sprawy molestowania dzieci – szczególnie w rodzinie! (chociaż tutaj nie była to sprawa ojca lecz przyjaciela ojca – tylko gwoli ścisłości) – są za mało nagłaśniane. Czy są wytaczane procesy ojcom czy też i matkom rodzin, dopuszczającym się kazirodztwa z własnymi dziećmi? Dotknęłaś bardzo ważkiej sprawy – i właśnie owszem tego oczekuję przynajmniej na ekranie i to nie w sposób przypudrowany, gdzie de facto nie widać molestowania dokładnie – jest tylko cierpienie albo sceny gwałtów na dzieciach pokazane przez mgłę – właśnie drastyczne przedstawienie tego piekącego problemu powinno wreszcie zacząć szokować i zmuszać do zastanawiania się nad tym kompromitującym człowieczeństwo procederem – jakże częstym. Nie chodzi mi o mnie samą, że potrzebna mi jest do szczęścia drastyczność – bo wcale nie – tylko o poruszenie opinii publicznej prześlizgującej się po tym ubliżającym nam wszystkim problemie. Pominięcie go w tym filmie jest dla mnie oznaką kolejnego tchórzostwa bądź zwykłego strachu przed cenzurą (o nieba!).
Nie wątpię, że działać może choćby i załamujący się głos protagonistki, jednak uważam, że znów została stracona szansa, bo przecież w końcu nie każda ekranowa historia dotyczy również spraw molestowania maleńkich dzieci...

Klitajmestra

Po obejrzeniu wyciszonego i pełnego silnych, ukrytych emocji ‘Słonia’ niezwykle trudno było mi się wczuć w klimat tego filmu, w którym losy głównej bohaterki zostały jak dla mnie przedstawione w nazbyt krzykliwy i dosłowny sposób.

O ile sama historia Aileen jest głęboko wstrząsająca, tak ‘Monster’ jako całość nie był w stanie wyzwolić we mnie tak mocnych odczuć. Choć reżyserce udało się wyjść poza mit ‘american dream’ i pokazać Amerykę z nieco innej i zdecydowanie nieubarwionej strony, to jednak paradoksalnie zabrakło mi w filmie subtelności, bo sama postać Aileen wystarczająco potrafiła wzmocnić jego wymowę. Bowiem to właśnie na niej opiera się ‘Monster’ i to jej tragiczna historia poruszyła mnie bardziej niż sam film Patty Jenkins.

Chociaż nie wiem jaka naprawdę była Aileen to jednak dzięki roli Charlize Theron mogę spróbować ją sobie wyobrazić. Charlize udało się bowiem wiarygodnie przedstawić pełną sprzeczności, chropowatą i mocno zagubioną osobowość kobiety, z którą życie boleśnie się obeszło. Potrafiła niemal zupełnie zespolić się ze skomplikowaną postacią Aileen i pokazać ogromny kontrast między jej marzeniami a okrutną rzeczywistością całkowicie odartą z jej snów, z którą musiała już od najmłodszych lat samotnie sobie radzić, jakże odbiegającej od jej wyobrażeń o szczęściu i z której nie miała już szansy się wydostać. W samym filmie najbardziej zwróciło moją uwagę i mocno poruszyło początkowe buntowanie się Aileen, następnie podszyte cierpieniem i wyczuwalne w jej głosie poczucie rezygnacji, przepełniona goryczą próba pogodzenia się z losem, a w końcu całkowite poddanie się.

Jeśli chodzi o Selby, to całkowicie się z Tobą zgadzam, że Aleen o wiele bardziej była potrzebna inna forma pomocy niż ta jaką ofiarowała jej dziewczyna, która ją całkowicie wykorzystała i zawiodła. Nie w takiej osoby szukała Aileen, lecz kogoś kto ją zaakceptuje i nie będzie oczekiwał niczego w zamian w przeciwieństwie do Selby, która wcale nie okazała się od niej lepszym człowiekiem...