Niezwykle interesujący film reżyserki i scenarzystki Patty Jenkins. "Monster" to odważna próba spojrzenia poza stereotyp, zdarcia maski i dotknięcia prawdziwej istoty człowieka-mordercy. Film oparty jest na prawdziwej i dość świeżej historii Aileen, prostytutki i seryjnej morderczyni. Jenkins zajmuje się właśnie okresem, w którym Aileen popełniała morderstwa. Reżyserka metodycznie buduje obraz osoby, która pragnie być kimś. Jest śmieciem, a przynajmniej tak jest przez wszystkich traktowana, co wychodzi na to samo. Jest prostytutką, tanią i gotową na wszystko. Jest nią od 13 roku życia. Jej życie to pasmo nieszczęść i straconych złudzeń. Na początku filmu opowiada, jak to pragnęła zostać kolejną gwiazdą kina. Kontrast między jej fantazjami a rzeczywistością jest porażający. Jest na skraju popełnienia samobójstwa, gdy na jej drodze staje młoda dziewczyna ? Selby. To spotkanie jest punktem zwrotnym w jej życiu. Choć nie jest (tak mówi) lesbijką, Aileen tak bardzo potrzebuje ciepła, zauważenia, że bardzo szybko nawiązuje z Selby intymną relację. Selby bowiem zauważa Aileen i widzi w niej szansę na spełnienie swoich pragnień ? miłości z kobietą, które to pragnienia musi tłumić z powodu rodziny.
Oto więc na jednym planie mamy kolejne morderstwa, które Aileen doskonale potrafi zracjonalizować ? zwłaszcza, że pierwsze w dużej mierze było obroną własną.
Na drugim planie historia miłości Aileen i Selby.
Po obejrzeniu tego filmu jednak zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście można tutaj mówić o miłości. Czym jest bowiem uczucie łączące bohaterki? Jest ono uczuciem negatywnym. To ucieczka. I to nie "ucieczka do" lecz "ucieczka od". Aileen jest tak spragniona kontaktu, tak bardzo chce uciec od samotności i pustki, że wiąże się z kobietą, uczy się ją kochać ? jak powie z offu. Dla Selby Aileen staje się narzędziem, dzięki któremu może uciec kontroli rodziców, od świata, który nie ma jej nic do zaoferowania (a przynajmniej tak sądzi). Naiwna i nieco nieśmiała ostrzegana jest przez opiekunkę, że prostytutki nie kochają, tylko wykorzystują. Jednak z czasem coraz wyraźniej widać, że to ona wykorzystuje Aileen. Dziewczyna chce się bawić? Aileen musi popracować swoim ciałem.
Można na ten film spojrzeć też inaczej. Można powiedzieć, że jest to opowieść o cenie, jaką trzeba zapłacić za chwile szczęścia. Aileen miała się zabić, gdy w końcu poznała miłość, przywiązanie. W jakiś przewrotny sposób jednak to nowe życie, pożyczone życie, związane jest z morderstwami i karą, jaką za nie poniesie - czyli śmiercią. Tak czy siak przedwczesna śmierć była jej pisana. Gdyby jednak popełniła samobójstwo, nigdy nie zaznałaby tych kilku chwil szczęścia.
Na film wybrał się głównie po to, by się przekonać za co dostała Oscara Theron. Muszę się bowiem przyznać, że nie ceniłem do tej pory zbyt wysoko jej aktorskich talentów. Tym filmem jednak udowadnia, że potrafi być świetna. Jej Aileen jest jednocześnie bezwzględną morderczynią, zabijającą bez wyrzutów sumienia (poza jednym wyjątkiem) i bezradnym dzieckiem, które pragnie, by ktoś ją przytulił. Jest wyzywająca, agresywna, a jednocześnie niezaleczonych psychicznych ran. Theron świetnie potrafiła wyczuć zaburzoną osobowość. Jeśli tylko w przyszłości będzie mądrze dobierać rolę, na pewno zmienię o niej zdanie.
Choć Theron jest niewątpliwą gwiazdą tego filmu, "Monster" jako całość jest filmem udanym, mocnym i znakomicie zrównoważonym. Bardzo łatwo było zrobić z tego kolejny mdły dramat telewizyjny. Jenkins jednak w większości miejsc nie wpadła w te pułapki. "Monster" ma kilka niedociągnięć. Jednak ogólnie jest to propozycja warta obejrzenia w kinie.