Chciałem dać filmowi szanse, ale mnie pokonał.
Niestety bardzo zły to film. W latach '60 wciskałby w fotel, obecnie jednak bardziej jest żartem niż filmem. Ot, taka amatorska produkcja na zaliczenie w 2 klasie nastolatka całkiem nieźle znającego się na animacji komputerowej.
Najbardziej rzuca się amatorszczyzna scenariusza i fabuły. Aktorzy aby zasymulować księżycowe warunki poruszają się wolno (że niby skafandry takie ciężkie) a mniejszą grawitację robi się poprzez zwolnienie nagrania. Meteoryty spadają tylko na jedną lokację. Dla podniesienia efektów wizualnych nasze bohaterki chodzą w kombinezonach opuszczonych do pasa, by pokazać dekolt w obcisłym topie. Jakiś randomowy bohater jednoosobowo okazuje się kierować obroną Ziemi a NASA czeka czy im się uda. No i jak to w buddy-movie: uratuję Ziemię, ale masz mi zrobić burgera w rewanżu.
Ale gwoździem do trumny jest chaotyczny montaż i dialogi. Akcja w filmie to nic innego jak pokazywanie zbliżenia na klawiatury w które ktoś ciągle coś wpisuje oraz panele z przełącznikami, które ciągle ktoś przełącza. I czy to jest nawiązanie kontaktu z Księżycem, podciągnięcie zasilania czy analiza lecących skał - cały czas jest to ten sam panel i klawiatura. Dialogi... Dialogi to niekończąca się papka słowna typu "podepnij zasilanie fuzyjne do modułu magnetronu, by odsłonić pręty wiertnicze w kapsule montażowej, wtedy synchronizujemy napięcie translacyjne kabiny dźwigowej i mamy 30 sekund by po zapaści platformy skalnej wypuścić impuls IMP w kierunku kobaltowego jądra skalnego by zamarznięte gazy przesunęły trajektorię o 20 stopni! Tak! Zróbmy to". I zaczyna się klepanie w klawiaturę, przełączanie przełączników i wszyscy szukają kabli fuzyjnych mających 20% napięcia i kombinują czy lepiej wziąć butlę czy porozmawiać z generałem. No chyba że akurat jest uderzenie meteorów, to wszyscy chowają się pod biurkiem bo akurat padnie zasilanie awaryjne i trzeba szukać kolejnych kabli do paneli słonecznych. Do tego dajemy ujęcia raz na zatroskaną twarz bohatera, raz na klawiaturę, potem znów twarz, potem panel przycisków, a gdy ujęć brakuje to cena na dekolt kosmonautki.
Pamiętajcie, impuls IMP jest odpowiedzią na wiele pytań.