na poczatku film może troche bawic, a potem jest coraz gorzej. W życiu pod koniec filmu się gorzej nie czułem, a z reguły twórcy robią taki trick, że film może nie być mega, ale na konieć puszczą jakiś finał zajebisty z extra muzyką i człowiek kojarzy film z ostatnią emocją a tu?!!
Po filmie siedziałem jak wryty z miną "what the f*ck i've just seen?" Ktoś się teraz bawi z fajną laską, a ja oglądam jak się opona toczy. O finale nie wspomnę. Miałem się pośmiać, a mało depresji nie dostałem. Marnowało się czas na różne rzeczy, ale to to jest dzika przesada.