Niezły sequel, ale znacznie słabszy od poprzedników. O ile dwie pierwsze części były bardzo klimatycznymi filmami z ładnymi zdjęciami i mroczną atmosferą, tak ta część nastawiona jest już bardziej na tanią rozrywkę... na szczęście nie aż tak tanią, żeby nie dało się tego oglądać. Trójka poszła jeszcze bardziej w stronę kina akcji niż dwójka. Oczywiście wciąż jest to horror (niekiedy ma też swój fajny, mroczny klimat), ale to już nie ta sama, chłodna atmosfera grozy ze śmiercią otaczającą widza ze wszystkich stron. Bardziej chodziło tu o to żeby utrzymać uwagę widza scenami walk i wzbudzić jego emocje szaleńczymi ucieczkami za istotami z innego wymiaru. Cóż, akcja stoi tu i tak na niezłym poziomie, ale ja jednak z utęsknieniem będę wspominał poprzednie części. Znów mamy akcenty humorystyczne, które tym razem odgrywają większą rolę. Właściwie, to z części na część pojawia się ich coraz więcej (mam obawy przed czwórką...) Po prostu uważam, że "Phantasm" ich nie potrzebuje, a gdyby był filmem utrzymanym w całości w mrocznym, poważnym nastroju to wyszłoby mu to na pewno na dobre. Znów mamy Reggiego i Tall Mana, odegranych przez tych samych aktorów i znów nie można się do nich przyczepić. Poza tym, po 15 latach wrócił Mike z części pierwszej, lecz jego rola w tym sequelu jest trochę drętwa. Jeśli chodzi o muzykę, to trochę zabrakło mi tego słynnego motywu przewodniego na przestrzeni całego filmu. Zakończenie w klasyczny już sposób zwiastuje kolejną część i w sumie mogę je zaliczyć do plusów tego filmu. Podsumowując, trzecia część Phantasm to już nie tak dobry Phantasm, ale to wciąż Angus Scrimm i Reggie Bannister, którzy nadają temu filmowi charakter i warto go obejrzeć. Moja ocena: 6/10.