Wczoraj odświeżyłem sobie ten film po kilku latach. Film moim zdaniem bardzo dobry, ze świetnym Garym Oldmanem i jeszcze lepszym Kevinem Baconem. Tylko jedno, co razi, to że na początku filmu wciskają nam, że historia jest oparta na faktach, tymczasem jest tylko bardzo luźno powiązana z prawdziwymi wydarzeniami, a bohater grany przez Bacona niewiele ma wspólnego z prawdziwym Henrim Youngiem, który był recydywistą, napadał na banki i zanim trafił do Alcatraz, zdążył popełnić morderstwo. Co prawda rzeczywiście podjął próbę ucieczki, po której to trafił do karceru, ale nie na ponad trzy lata, lecz na kilka miesięcy. Nie był to jakiś ciemny loch, jak w filmie, tylko cela z oświetleniem, toaletą i umywalką. Później rzeczywiście zabił Rufusa McCaina, ale nie łyżką i nie na stołówce, tylko nożem w szwalni krawieckiej. Poza tym nie umarł w Alcatraz, lecz był jeszcze w innych więzieniach. Wyszedł na warunkowe w 1972 i słuch po nim zaginął. No cóż, filmowcy zbyt często nadużywają słów "based on a true story". W przypadku tego filmu, to wielkie nadużycie, ale właśnie słowo "oparte" daje tym ludziom takie możliwości.