Uważam, że kilka zmian wyszło filmowi na dobre, np. nadanie większej wagi niektórym szczegółom, zwłaszcza chusteczce. Na minus na pewno jest spłycenie postaci Mary Debenham (w książce była to postać inteligentna i wyważona, w interpretacji V. Redgrave wydaje się trzpiotowata) i hrabiny Andreyi (J. Bisset błyszczy głównie urodą, a przecież scena jej ostatniego przesłuchania została zmodyfikowana na rzecz roli rosyjskiej księżnej). No i mowa końcowa pani Hubbard, z której zrezygnowano w filmie, w interpretacji L. Bacall mogłaby być wybitna. Ogólnie jednak akceptuję te zmiany.