Film zleciał mi bardzo szybko dzięki praktycznie nieustającej akcji na ekranie. Brutalność nareszcie jest na poziomie MK i widać, że sceny z ,,fatality" były priorytetem podczas tworzenia filmu.
Niestety parę kwestii mi się w nowym Mortal Kombat nie podobało. Będę szczery, pooglądałem ten film tylko, żeby zobaczyć swoich ulubionych zawodników okładających się po mordach i cała historia Cole'a mnie ani trochę nie zainteresowała pomimo tak dużego wkładu w fabułę. Kolejną sprawą jest Mileena, bohaterka nie pokazuje swoich Tarkatańskich korzeni w walce, a właśnie z jej postacią wiązałem największe nadzieje jeżeli chodzi o brutalność w filmie, szkoda, że dopiero na sam koniec pokazała kły, którymi a propo nic nie zdziałała.
Na duży plus zasługuje aktor wcielający się w Kano, jak dla mnie, świetnia odegrana rola i żadna docinka nie była rzucana na siłę po to, żeby wprowadzić trochę humoru do fabuły.
Jeżeli ktoś nie znający uniwersum MK zabierze się za ten film, niestety może się zawieść jeżeli liczył na coś więcej niż brutalność, walki i ciągłą akcję bez przemyślanych i wciągających dialogów.