Reklamowany niczym kolejna produkcja fantasy, tylko zniechęcił mnie swoim bajkowym klimatem w zwiastunach. Po sukcesie trylogii "Władca Pierścieni" i jego podróbce - "Eragonie", wątpliwych ekranizacji o "Harrym w okularach" masie przekolorowanych baśni dla dzieci typu "Opowieści z Narnii" czy "Złoty Kompas", w identyczny sposób postarano się o sprzedanie adaptacji książki pt. "Most Do Terabithii". Co ciekawe, wszystkie te filmy fantasy oparte są na książkach. Książka "Most Do Terabithii" była podobno wzorowana na "Opowieściach z Narnii". Niewiele z oryginału zostało poza światem fantazji, który w tym filmie odgrywa znacznie mniejszą rolę, niż to producenci starali się przedstawić w zwiastunach.
Fabuła opowiada o młodości chłopaka, którego życie obfituje w zamartwianie się, ubóstwo, poniżanie i brak domowej miłości. Zamiast cieszyć się dzieciństwem, musi on dorastać szybciej niż jego rówieśnicy. Jego życie dostaje nagle kolorów, kiedy do sąsiedztwa wprowadza się dziewczyna, która uczy go optymizmu i bezinteresownej przyjaźni. Oboje nie wiedzą, jak bardzo są sobie potrzebni w skomplikowanych chwilach swojego dzieciństwa. Razem zagłębiają się w świat fantazji, który sami kreują. To czego nie zobaczy oko, z łatwością dostrzeże umysł dziecka. Oczywiście, gdyby historia dotyczyła tylko tego, o czym napisałem, nie trudziłbym się nawet z pisaniem recenzji. Otóż "Most Do Terabithii" zaskoczył mnie tak pozytywnie, że postanowiłem podzielić się emocjami. To nie jest kolejna produkcja typu "Opowieści z Narnii". Wszystkie elementy fantastyki można zobaczyć w zwiastunie, jest więc on małym oszustwem, zupełnie nie uwidaczniającym najlepszych cech filmu. Nawet jeśli doszukać się tutaj wad i niedociągnięć, historia głównych bohaterów okazuje się być niesłychanie realna i dramatyczna. W niektórych momentach nawet tak dramatyczna, że trudno uwierzyć, że jest to film dla dzieci.
Zawsze staram się nie zdradzać fabuły, więc napiszę tylko swoje spostrzeżenia. "Most Do Terabithii" zaciekawia swoją fabułą, która nareszcie nie obfituje w latających na miotłach gówniarzy, czarownice i szafy i przekoloryzowane bajkowe światy, ale zawiera morał bliższy człowiekowi jedzącemu zupy i ziemniaki, a nie czekoladowe żaby z Hogwart'u. Wstrząsem i odpowiednim dawkowaniem fantazji i optymizmu uczy, jak radzić sobie w życiu z trudnościami i jak wykorzystać dziecięcą fantazję nie popadając w skrajności i ucieczkę przed realnym światem i problemami nieodłącznie z nim związanymi. To tego typu produkcja, którą obowiązkowo włączyłbym dziecku, nie martwiąc się o negatywny wpływ filmu na dziecięcą psychikę. Jeszcze na plus zaliczę to, że gra tutaj Robert Patrick, któremu życzę dobrze w Hollywood, bo został nieco zapomniany po drugiej części "Terminatora", a w ostatnich latach coraz częściej pojawia się na ekranach kin. Miło rozczarował mnie Josh Hutcherson, bo nie spodziewałem się po nim, czegoś ponad to, co pokazał już w kilku słabszych tytułach dla dzieci. To typowy nastolatek, który ma już z górki w Hollywood, dopóki nie dorośnie i życie zweryfikuje jego talent. Póki co, nie zepsuł filmu, uczy się grać coraz lepiej. Ucieszyła mnie obecność ślicznej Zooey Deschanel i niesamowita młoda aktorka Anna Sophia Robb, o której mam nadzieję będzie kiedyś głośno. Oby więcej tego typu miłych rozczarowań w kinach. Przypadkowo nabierając się na trik producenta lub chciwego dystrybutora, można obejrzeć wartościowy film familijny z mocnym morałem.
ale sie rozpisales ;d no ja sie z Toba w wiekszosci zgadzam
jeszcze tylko warto dodac ze nie tylko dla dzieci, chociaz glownie :p
Dla mnie "Most do Terabithi" też był zaskoczeniem, spodziewałem się takiej własnie disney'owej bajeczki, głownie dla dzieci, tymczasem to co zobaczyłem naprawdę mnie urzekło, a momentami także przygnębiło. Autorzy wykonali kawał dobrej roboty.
Ja również nie spodziewałem się tego co zobaczyłem, ale bardzo mile mnie to zaskoczyło. Film naprawdę mnie urzekł i nie kryję, że mocno mnie wzruszył. Warto go zobaczyć, nawet jeśli lata dzieciństwa ma się już dawno za sobą. Ocena 8+/10. Pozdrawiam!
W pełni się z Tobą zgadzam. Dobry film trzeba docenić. Mało jest takich filmów, które potrafią wzruszyć, z których można coś się nauczyć, które mają morał. Uważam, że Most do Terabithii jest właśnie takim filmem. Film opowiada historię nastolatka, który musi zmagać się z przeciwnościami losu, który ma trudne dzieciństwo i któremu nie układa się w szkole. Wszystko zmienia się gdy w jego życiu pojawia się pewna dziewczyna, która została podobnie doświadczona przez los co powoduje, że go rozumie. Film opowiada o ucieczce ze świata realistycznego pełnego kłopotów w inny świat, świat fikcji i fantazji. Apropo filmów z morałem polecam My Girl, naprawdę piękny i genialny film, najlepszy jaki oglądałem.
Zdaje się, że "My Girl" to bardzo stary film i kojarzę go bardzo dobrze z dzieciństwa, ale coś mi się kojarzy bardzo smutnego z tym tytułem.
Och, jak ,,opowieści z narnii" zostały skrytykowane. Mi sie bardzo podobały- pomógł mi w tym dziecinny sentyment do książkowych odpowiedników. Kto nie przeczytał ,,Opowieści" jako dziecko, raczej tego nie zrozumie.