Piękny film, tworzący idealny duet z paczką chusteczek higienicznych, ale jest jedna rzecz,
która wzbudziła mój malutki sprzeciw. Mianowicie moment, gdy Jesse spada z drzewa i
ląduje na łapce pani olbrzym, ratując się przed pogruchotaniem kości. Wiadomo, że film
opowiada o potędze wyobraźni dzieciaków, dlatego też magiczne stworzenia naprawdę nie
istnieją. Jak więc to się stało, że Jesse zupełnie nie ucierpiał po upadku z takiej wysokości?
Pewnie się czepiam, ale jeśli koncepcja filmu miała się opierać na realizmie, to nie
powinno być w nim scen, których nie da się na zdrowy rozum wytłumaczyć.
Ale kto powiedział, że trolle z Terabithii nie istnieją? W tym filmie nie można tak natarczywie oddzielać fantazji od rzeczywistości. To największy błąd (moim zdaniem) jaki można popełnić przy odbiorze. W ten sposób bardzo spłycasz film.
akurat w tym względzie kłóciłabym się z Tobą. Spekulować, czy wszystko jest prawdą, a czy to jedynie fantazja, można na przykład w Labiryncie Fauna. Tutaj jest jasno pokazane, że chodziło tylko o ich wyobraźnię.
Ja nie zabraniam indywidualnej interpretacji, jednakże, uznając, że dzieci swoją fantazją właśnie wydobywają ze świata realną garstkę magii film wydaje mi się o wiele bardziej ujmujący ;) Dzieci święcie wierzyły w swoje fantazje, więc można by je uznać za fizyczną prawdę - proste. Twórcy na pewno też przemyśleli łapkę olbrzyma i nie było to przypadkowe.
Droga aneiko, otwórz umysł :)
rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć, ale w dalszym ciągu się z Tobą nie zgadzam. To, że dzieci wierzyły w swoje fantazje, nie nadaje im realnych postaci. To tak jakbym święcie wierzyła, że róże w moim ogródku nie mają kolców. Dla mnie rzeczywiście mogą nie mieć, co nie znaczy, że bym się nimi nie ukuła, gdybym ścisnęła je gołą ręką. Mówiąc metaforycznie :) Skoro Jesse spadł z drzewa, to powinien się połamać, bo olbrzym istniał tylko w jego głowie. Cały świat był od początku przez dzieci wymyślony, nie odkryły go, nie poznawały, a tylko bawiły się wyobraźnią. Na to, że postaci naprawdę nie były realne wskazuje też to, kim się one okazały - olbrzym znienawidzoną koleżanką, czarny książę ojcem, z którym chłopak nie miał dobrego kontaktu. Myśl nie ma mocy sprawczej, od samego myślenia nie stworzymy niczego realnego. Chociaż ja też nie zabraniam Ci oczywiście Twojego interpretowania. Jeśli bardziej przez to lubisz ten film, proszę bardzo :)
Wracamy do tego samego, nie? ;)
To nie prawda, że myśl nie ma mocy sprawczej, jak to określiłaś. Ma, ma. I znowu powiem, to samo - twórcy na pewno nie przypadkowo uratowali w ten sposób chłopaka.