Naprawdę dobry film świetnie ukazujący istotę tej choroby... tak przynajmniej mi się wydaje... Moore fakt zagrała bardzo, bardzo dobrze ale czy aż tak świetnie jak się często mówi ? Nie zapadnie mi w pamięci... ale to tylko moje zdanie... Sam film polecam bardzo gorąco...
film bardzo dobry, Moore aktorka - wiadomo (co za figura! może się ścigać z Olejnik), ale choroba potworna... zwłaszcza, że jej podłoże (oprócz predyspozycji genetycznych) jest trudne do określenia i wychwycenia; dla ludzi aktywnych intelektualnie, pracujących koncepcyjnie, twórczo, to musi być gorsze od raka; pani w filmie ma dużo szczęścia, bo mieszka w Kalifornii, ma męża, rodzinę... a co mają powiedzieć naukowcy, którzy pracują mózgiem, a żyją samotnie i zapadną na tę chorobę? znałam taką osobę... ona też zostawiła w ostatniej chwili furtkę dla siebie i dla innych :) dzięki temu powstała fundacja, która ratuje coś, co było dla niej drogie - warszawskie koty. Ta osoba to dr Zofia Nowak http://www.koteria.org.pl/koteria/zofia-nowak.htm
Julianne zagrała wybitnie. Bardzo oszczędnie dawkowała środki wyrazu budując postać swej bohaterki, przedstawiając kolejne stadia jej choroby. Wyobraź sobie, jak zagrałaby to Meryl Streep, coraz częściej krytykowana za nadużywanie właśnie środków wyrazu w swej grze. Tu mamy prawdziwe mistrzostwo.
Dziwnie to napisać, ale prawda jest taka że Streep nie zagrałaby tego tak dobrze jak Moore. Zrobiłaby to oczywiście na dobrze ale czasem mniej znaczy więcej.
Spekulowanie, że Streep nie zagrałaby tego tak dobrze jak Moore jest moim zdaniem trochę na wyrost. ;) Problem Streep bierze się głównie z tego, że w pewnym momencie zrobiło jej się za dużo. Ja osobiście tego "nadużywania środków wyrazu" w np. August: Osage Country nie widziałam, wręcz przeciwnie - bardzo realistycznie zagrane. Niewątpliwie obie aktorki są jednymi z najlepszych w swoim fachu. To zaszczyt oglądać jak rozwijają się przez te wszystkie lata i z każdym filmem stają się coraz lepsze. Moore na pewno w tym roku nominacja do oscara, ale czy udaj się jej sięgnąć po statuetkę? Zobaczymy ;) Pozdrawiam :)
To właśnie po "Sierpień w hrabstwie Osage" na Streep posypały się słuszne gromy za przesycanie roli histerią i popadanie w manierę. Chyba widziałyśmy dwa różne filmy.
nie, nie widziałyście... ja również jestem pod ogromnym wrażeniem gry Streep w Sierpniu jak Josephineola, nie rozumiem w ogóle jak można porównywać te dwie role ze sobą, ponieważ te choroby nie mają ze sobą nic... absolutnie nic!!! wspólnego (tym bardziej, że w Sierpniu są ukazane różne choroby+uzależnienie)
możesz sprawdzić, jak Meryl postrzega demencję, oglądając jej grę w Żelaznej Damie, gdzie zagrała chorą na Alzheimera Margaret Thatcher... gdybyś zapomniała, przypominam, że za tę rolę Meryl otrzymała Oscara
osobiście trzymam kciuki za Moore, bo od dawna należy się jej po prostu ten Oscar, ale obawiam się, że tym razem Akademia doceni Rosamund Pike... nie wiem, czy słusznie, czy też nie... ale wiele na to wskazuje
Pike wspieła się na ten wyższy - oscarowy poziom, podczas ostatniej sceny to aż ciary przechodziły przez jej spojrzenie. Moore jak zawsze świetna, a Pike nadzwyczajnie świetna. Do stawki jeszcze dołączy pewnie R. Witherspoon za "Wild" i chyba między tymi Paniami rozegra się walka o statuetkę. A która już wygra... to wielka zagadka. W tym roku bardzo wysoki poziom.