Naprawdę nie rozumiem, jak ktokolwiek może ją zatrudniać jeszcze, jakim cudem przechodzi przez kastingi, skoro każdą swoją kolejną rolą udowadnia, jak złą jest aktorką. Strasznie sztuczna w tym filmie, ale w sumie... Nic nowego. Dodatkowo przy aktorach takich jak Moore i Baldwin wszystkie te niedociągnięcia są jeszcze bardziej widoczne.
Miałam identyczne odczucia, oglądając film :/. W scenach z Julianne Moore zastanawiałam się, co czuje tak dobra aktorka jak J.M., musząc grać z tą drewnianą Stewart, która ma jedną irytującą minę i nadrabia to, ciągle bawiąc się włosami. Rola Kristen Stewart to największy minus tego filmu.
DOKŁADNIE TO SAMO SOBIE POMYŚLAŁAM! Co musi myśleć Moore? Dodam tylko, że film ogólnie.... średni. Niestety. O niebo ciekawszy , mocniejszy w wymowie i emocjonalny był inny film o tej samej tematyce- film azjatycki. Z całego serca polecam: A MOMENT TO REMEMBER (Nae meorisokui jiwoogae, Korea Płd, 2004.
A pani Moore- nic wybitnego. Ot, dobrze zagrane, ale żeby Oskar? Chyba za to przemówienie z wypadającymi kartkami i markerem ;-)
Moim zdaniem nie ma to związku. Drugiej aktorki drugoplanowej Kate Bosworth nie krytykujemy, bo po prostu nie zagrała źle ;) Ja wiem, że u nas panuje przeświadczenie, że jak ktoś coś złego o kimś napisze, to automatycznie tak naprawdę mu zazdrości i oczywiście, chętnie zamieniłabym się z Kirsten życiem, bo kto by nie chciał być gwiazdą filmową! Ale czy to od razu musi wpływać na moją ocenę jej gry aktorskiej? Po prostu gra jak drewno, przygryza wargę nieustannie, ciągle ma otwarte usta i wiecznie przeczesuje rękoma włosy - to tylko niektóre elementy, które denerwują w jej zachowaniu, bo głównym problemem jest strasznie monotonna tonacja jej głosu. Jest zmanierowana, zblazowana, w każdym filmie wygląda jakby miała w ogóle w d**ie to, że jest w filmie. I spoko, są role zblazowanych lasek w hollywood, ale żeby grać tak za każdym razem? No nie wydaje mi się to być przykładem dobrego aktorstwa :)
Warto zauważyć, że o tym jak gra aktor decyduje: reżyser - to on ma wpływ na to jakie sceny wejdą do filmu i jak one wyglądają. Poza tym, to nie ona sobie wymyśla, że jej postać, przygryza wargę itp.
I oczywiście najważniejsze TO JEST POSTAĆ z jakąś psychologią, życiorysem, zachowaniem - widocznie taka właśnie jest dziewczyna, która gra.
Przeszkadza wam przede wszystkim to, że zagrała w Zmierzchu.
Przepraszam za użycie takiego powiedzenia, no ale istnieje ono w polskiej mowie, więc - z gówna bicza nie ukręcisz. Tak, reżyser decyduje o tym, które sceny wejdą do filmu, ale jeśli nie ma zbytnio z czego wybierać, to jak wyżej, nie ukręci niczego. Zmierzchu nie widziałam, więc na temat tego filmu, ani tego, jak tam zagrała się nie wypowiadam. Widziałam ją za to w innych filmach i podtrzymuje swoje zdanie - nie jest dobrą aktorką. Paradoksalnie, najlepiej zagrała w Azylu, jako dziecko. A z czasem już tylko gorzej.
Reżyser nie wybiera tylko scen do filmu, on je REŻYSERUJE, czyli mówi jak powinny wyglądać. Nie jest wybitna w tym co robi ale dobra - jak najbardziej. A tak nawiasem mówiąc, to pierwsze zdanie Twojej wypowiedzi ... brak słów.
Weszłam tu tylko po to, żeby zobaczyć, czy tylko ja mam taką alergię na to dziewczę. Pocieszyłam się, że nie tylko mnie denerwuje to jej nerwowe trzepanie głową, jakiś dziwny nieprzytomny wzrok, oblizywanie warg i wieczne suszenie jedynek. To jest tak żenujące, że mam ochotę odwrócić wzrok, gdy pojawia się na ekranie. Muszę przyznać, że jej osoba popsuła mi całą końcówkę filmu.
No i kolejna krytykantka. Napiszę to co koledzy powyżej. Z reguły same kobiety krytykują Steward. Twoja opinia to tylko potwierdza. Minie jej gra nie razi, co prawda widzę dopiero drugi z nią film (pierwszy Into the Wild, gdzie zagrała świetnie) ale zapowiada się jako tako.
To może obejrzyj trochę więcej filmów i wtedy może zweryfikujesz swoje zdanie? Rzeczywiście za pierwszym czy drugim razem panienka wydaje się luzacka i świeża, ale przy dziesiątym filmie naprawdę można dostać torsji od tej jej rozdziawionej buzi i wyglądu zblazowanego menela. Nihil novi sub sole.
A teksty zapatrzonych fanów w stylu "same kobiety krytykują" są tak niedojrzałe i śmieszne, że aż szkoda ich komentować.
Mój mąż też twierdził, że jestem uprzedzona dopóki sam nie zauważył, że Krystyna ma ciągle rozdziawione usta, pustkę w oczach i prezentuje ogólnie drewniane aktorstwo. Wierzę, że są ludzie, którzy mogą ją lubić, ale jest wiele osób, które nigdy nie zaliczą się do tej grupy. I jak widać powyżej dziewczyna budzi skrajne emocje. Mnie niestety nie przekonuje a widziałam wiele z nią filmów. Trafiła do mnie jedynie w filmie "The Cake Eaters".
A ja już wyżej pisałam, że żadnej innej aktorki płci pięknej z tego filmu nie krytykuję, bo zagrały lepiej ;) Ba, nawet wkleję Ci moją odpowiedź na tego typu zarzut, który padł już wyżej ---> Moim zdaniem nie ma to związku. Drugiej aktorki drugoplanowej Kate Bosworth nie krytykujemy, bo po prostu nie zagrała źle ;) Ja wiem, że u nas panuje przeświadczenie, że jak ktoś coś złego o kimś napisze, to automatycznie tak naprawdę mu zazdrości i oczywiście, chętnie zamieniłabym się z Kirsten życiem, bo kto by nie chciał być gwiazdą filmową! Ale czy to od razu musi wpływać na moją ocenę jej gry aktorskiej? Po prostu gra jak drewno, przygryza wargę nieustannie, ciągle ma otwarte usta i wiecznie przeczesuje rękoma włosy - to tylko niektóre elementy, które denerwują w jej zachowaniu, bo głównym problemem jest strasznie monotonna tonacja jej głosu. Jest zmanierowana, zblazowana, w każdym filmie wygląda jakby miała w ogóle w d**ie to, że jest w filmie. I spoko, są role zblazowanych lasek w hollywood, ale żeby grać tak za każdym razem? No nie wydaje mi się to być przykładem dobrego aktorstwa :)
"wieczne suszenie jedynek."
No właśnie specjalnie przyglądałem się, czy wyciągnęła wnioski. I tak - nauczyła się w końcu zamykać buzię. :)
Podpisuję się tak pod Twoją opinią jak i oceną - 6/10 !!!. Też,chyb, wolałbym nowotwór niż to paskudne choróbsko. Zapytałem,swego czasu, lekarza czy można zapomnieć o bólu - powiedział stanowczo - nie !!! - ból będzie się odczuwało tak długo jak długo on będzie trwał.
nie jedyną ;-) Kristen wypadła o niebo lepiej od Kate Bosworth,której w ogóle z tego filmu nie pamiętam - aż tak była bezpłciowa
tylko, że to nie ona decyduje o swoim zachowaniu. Ona odgrywa rolę, to nie jest ona. I tak jak jej podpowiada reżyser tak ona robi. A gra takie role, że to akurat pasuje.
Zgadzam się. Widziałem z nią parę filmów i niestety nie potrafię znieść ciągle tej samej drewnianej twarzy i jej sztucznego uśmieszku ;/ Szkoda.
Moim zdaniem problem polega na tym, że ona nie staje się odgrywaną postacią ona udaje, że nią jest (niezła psychoanaliza :D). Chodzi mi o to, że gesty i miny typu: przegryzanie wargi, otwarta buzia, ciągłe przeczesywanie palcami włosów są przyzwyczajeniami samej Kristen, a nie bohaterki, którą gra. W niemal każdej roli ta jej kristenowatość daje się zauważyć, Obejrzyjcie z nią parę wywiadów (swoją drogą wydaje się być super laską) a zobaczycie ciągłe przegryzanie wargi i przeczesywanie włosów.
Mam nadzieję, że pewnego dnia się przełamie i zobaczymy ją w tak niesamowitej roli, że szczeny nam opadną ;)