Eee, nie zgodzę się. Nie każdy jest superherosem gotowym na AŻ TAKIE wyzwanie. 90% ludzi zachowałoby się podobnie.
Żadnego spoilera w mojej wypowiedzi nie ma. Nie trzeba być superbohaterem gotowym na wyzwanie, żeby okazać wsparcie, zrozumienie i pomyśleć o potrzebach bliskich, a nie wyłącznie swoich. Takie mam odczucie po obejrzeniu filmu i podzieliłam się nim. Tylko tyle.
Niestety nie zgodzę się z Tobą. Facet, jak widać w filmie, miał także swoją karierę, pracę i podejrzewam, że ta praca nie była byle jaka. Dostał szansę na którą tyrał pewnie z parę dekad. Nie zostawił jej na pastwę losu, w zakładzie zamkniętym, tylko z córką i gospodynią. Sam bił się z tą decyzją co wybrać. Życie, to tylko życie. Gdyby mnie spotkało takie nieszczęście nie miałabym nikomu za złe, że próbuje żyć dalej. A co za tym idzie podjęcie tej pracy dla niego było dotrzymaniem bytu rodzinie i żonie, która potrzebować będzie z czasem większej i wymagającej opieki.
Mam takie same odczucia odnośnie męża. Wg mnie zachował się jak tchórz, pozbawiony uczuć tchórz. Gdy problem go przerósł - zwiał. Mówicie o kwestii finansowej, że musiał zarabiać - okej, jasne, ale czy należą mu się za to pokłony? Każdy zarabia, nic nadzwyczajnego w tym nie ma, jednak z łatwością można dostrzec, że byli oni ludźmi raczej majętnymi (wielki dom, domek letni), do tego Alice była sławną panią profesor i z całą pewnością bez grosza nie było. Najbardziej od tego męża odrzucił mnie fakt (oprócz końcówki - rzecz jasna, kiedy zwiał), że nie chciał on spędzić ze swoją ukochaną (przynajmniej do czasu pojawienia się choroby) żoną, choć ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie to jej ostatni świadomie przeżyty rok. Nie mówię, że miał całkiem rzucić pracę, ale gdyby tylko chciał, mógł chociażby sprzedać domek letni i pracować na pół etatu, myślę, że daliby wtedy radę finansowo - bo to jednak fizyczna potrzeba obecności męża była dla Alice tak ogromnie ważna - tak bardzo się bała, zatracając swoją świadomość, wystarczająco zagubiona się czuła, żeby jeszcze zostać opuszczoną przez najbliższą jej osobę...
Jesteś zbyt surowa dla męża. Zwróć uwagę że nie zostawił jej na pastwę losu. Pomijam fakt że mało kto z nas wie jak by się zachował w podobnej sytuacji. Ty skupiłaś się tylko na dość płytkiej moim zdaniem kwestii fizycznego bycia przy chorej żonie. Film i "realistyczne" zachowanie postaci męża pozwala na szerszą i dokładniejszą analizę dramatyzmu sytuacji. Oczywiście nie rozgrzeszam bezkrytycznie jej męża (zwłaszcza początkowe zachowania względem sytuacji "moja żona traci pamięć i dziwaczeje") ale jego późniejsze decyzje i sposób w jaki analizuje zaistniałą sytuację pozwala mi stwierdzić że nie był lub też nie jest skończonym sk....... . Mało kto zwraca uwagę na istotne problemy takiej sytuacji czyli: zapewnienie środków na życie (wcześniej pracowali oboje teraz tylko on) z czego opłacić dom leki środki potrzeby nagłej itp.? płytkim jest myślenie o tym problemie jako "dał by radę będąc przy niej tam w ich domu". Pamiętać należy że był on gotów nawet zabrać ją ze sobą ale chyba stracił nadzieję że ona jeszcze go będzie poznawać i jak sama wcześniej powiedziała wolała pozostać w jeszcze znanym jej otoczeniu. Nie podął też tej decyzji samodzielnie rozmawiał z dziećmi i nie oczekiwał że któreś z nich ma bezwzględnie zaopiekować się matką bo on musi lecieć za swoją karierą. W filmie nie było też nic powiedziane że porzuca swą rodzinę i zostawia ja samą sobie z zaistniałym problemem - ogólnie sytuacja tragiczna ale wydaje mi się że lepszego i bardziej realistycznego zachowania nie można by było oczekiwać z jego strony. Należy zwrócić też uwagę na zachowanie jej córki tej aktorki której decyzja o podjęciu się opieki nad matką (opieki stałej) niestety tak rzadko jest spotykana w prawdziwym świecie.
Nie odważyłabym się oceniać w sytuacji w ,której sama się nie znalazłam. W życiu zdarzają się sytuacje tak ekstremalne,że nasze zachowanie może być bardzo rożne od naszego przypuszczenia.
Oczywiście, że nigdy nie można być pewnym jakby się postąpiło w danej sytuacji - dopóki się w niej nie znajdzie, ale to tylko rozmowa, w której każdy ma jakieś zdanie i może przypuszczać jakby się zachował ;)
tak podchodząc do tematu - nie można by było o niczym dyskutować - prócz zdawania relacji z własnych przeżyć... ;)