Popłakałam się. Nie wiem czy to za sprawą docenionej Julian Moore czy urzekającej historii. Dla jasności - nie należę do fanek melodramatów czy innych wyciskaczy łez. Po prostu mnie nie ruszają. Z reguły to tylko cebula sprawia, że pocą mi się oczy.
Jak nie płakać kiedy ogląda się asymetryczny konflikt Alzheimer versus Alice? Bohaterka wciąż dostaje ciosy i jest totalnie bezradna. Traci wszystko, co było ważne w jej życiu;
Intelekt, dzięki któremu osiągnęła sukces.
Rodzinę, z którą mogła wspólnie cieszyć się osiągniętym sukcesem.
Szansę na sielankową emeryturę w stylu american dream.
Powinna dożyć spokojnej starości u boku męża, bo pracowała na to dekadami... Powinna... Life is brutal and full of zasadzkas...
Nazwisko osławione tytułami, dzieci odchowane, wnuki dorastają a ona z mężem pije świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Rankami spacerują beztrosko brzegiem morza, skąpani w promieniach Słońca. Jej włosy, pokryte siwymi pasmami, lekko smagają zarośniętą twarz męża, którą zdobi piękny, porcelanowy uśmiech. Ich stopy otulają przyjemnie chłodne, spienione fale a mewy akompaniują wspólnym chwilom. Chodzą i chodzą wciąż bez celu. Szczęśliwi, że mają siebie i tyle pięknych wspomnień ... Tak powinno wyglądać życie Alice. Tymczasem: bańka pryska, bo wspomnienia Alice zostały bezczelnie skradzione, usunięte jak niepotrzebny plik. Jej tożsamość pomału zżera wirus o nazwie Alzheimer. To doświadczenia i przeżyte chwile kreują naszą osobowość, tworzą człowieka. Bez wspomnień jesteśmy pustym tworem. W TO stopniowo przemienia się Alice - w zagubioną szarą masę zafascynowaną pajęczyną powstałą na lampie. Jej wzrok nieskalany myślą każe sądzić, że Alice już umarła. Pozostały po niej wspomnienie i naczynie, które zamieszkiwała. Naczynie, które siedzi na kanapie i wpatruje się w sufit.
Co mnie poruszyło w tej historii? Kradzież wspomnień i marzeń, czyli rzeczy , które wydawałyby się nierozerwalne z duszą. Alice mówi, że wolałaby mieć raka! Ma rację! Rak zżera ciało, a Alzheimer porywa duszę. Robi to w iście wyrafinowany sposób. Na początku tylko zaczepia, sygnalizuje swoją obecność by ofiara miała tę świadomość, że zamienia się w puste naczynie, szary twór.