Zastanawiałem się, jakimi środkami przekazu filmowego, reżyser mógł wzmocnić obrazowanie nasilającego się stanu chorobowego bohaterki? Bo my ją do końca widzimy jako zdrowi świadkowie sytuacji. A gdyby tak pokazać to z jej perspektywy... kuszące, i warte przemyślenia. Bo tak - mamy książkę z perspektywy nieobecnego narratora i jest to tylko (choćby i empatyczne, ale ciągle jednak) przyglądanie się. Czy nie można by ograniczać wyrazistości środków przekazu, by osiągnąć efekt postępującej demencji, otępienia. Ja bym tak zrobił ten film, gdybym się na tym znał. Takie gdybanie.