Obejrzalam z ciekawości, chcąc poznać gust czlonkow akademii filmowej, którzy wyróznili w tym roku Julienne Moore Oscarem za pierwszoplanowe aktorstwo. I coz..szału nie robi, niezwykle mocno skojarzył mi się z tymi dramatami, jakie mozna obejrzec o 20tej po "Wiadomosciach" w TVP1. Choroba, rodzinny dramat, trochę łez i emocji. Dla mnie to nic specjalnego i wg mnie to za malo na najwyższe wyróznienie. Za mało silnych emocji, uderzenia po łbie jakie często miewam, oglądajac np. europejskie dramaty. No ale to Ameryka i rządzi się swoimi kryteriami ocen. Zabrakło mi pokazania wpływu jaki miała choroba Alice na rodzinę, tu wszystko było takie stonowane, ugładzone. Może jestem zbyt wymagająca, ale oscarowy film powinien powalac na kolana, nie pozwoleć o sobie zapomnieć, a ten był ok, na pewno nie obejrzałabym go gdyby nie fakt przyznania nagrody Moore.