Film wyzuty z emocji, byle jaki, miałki. Widziałam ponad rok temu, ale stwierdziłam, że ktoś w końcu musi wystawić mu nieco odmienną opinię, ot, żeby nie było niemiłego zaskoczenia, jak w moim przypadku. Ja do tej pory jakoś zapomniałam, tak wiele pozytywnych doznań we mnie wzbudził. Nie więcej niż 1/10.
Bresson miał taki styl, takie robił kino bez spazmów, sentymentów - emocji na ekranie jest nie więcej niż trzeba, skromnie nimi operował, kazał swoim "aktorom" (obsadzał amatorów) zachowywać się tak samo jakby postąpili faktycznie w takiej a nie innej sytuacji. Po seansie byłam wewnętrznie obolała, czułam realny smutek, którego na pewno nie wywołałby we mnie współczesny hollywoodzki melodramat. Oto prawdziwe mistrzostwo, mimo braku histerii na ekranie wzbudzić prawdziwe emocje w widzu.
Być może jesteś przysłowiowym wyjątkiem, który potwierdza regułę - kino Bressona jest niepowtarzalny a on wielkim twórcą był!
Możesz podać choć jeden konkretny przykład wyjątku, który potwierdziłby jakąkolwiek regułę?
No to się zastanówmy na zasadzie ortografii, choć można wybrać łatwiejsze przykłady:
Wyraz stołówka piszemy przez „ó” – reguła (cząstka –ów)
Wyraz zasuwka piszemy „u”– wyjątek.
Jak zatem napisanie „u” w wyrazie zasuwka potwierdza fakt, że w większości wypadków pisze się „ó”. Przecież wyjątek ZAPRZECZA regule. A nie ją potwierdza!
Idzie luty podkuj buty - dziękuję za merytoryczne odpowiedzi, i niech moc będzie z tobą. Przyda się.
A co ty z tymi emocjami? Na co ci one? Wznieś się na wyższy poziom, duchowy. Odbieranie filmu jedynie na tym najbardziej podstawowym poziomie tj. emocji to bardzo ubogi odbiór. Emocje są w kinie niezbędną składową, ale nie wyłączną.