Ze wszystkim co tworzę miotam się jak w klatce z tworami własnego wroga. Wszystko tak błache lub niezrozumiałe, zbyt poważne a nieistotne. Stworzone na pograniczu społeczeństwa, ukryte gdzieś na wsi, na emigracji. Niedostępne dla nikogo bo i komu i po co. „Przestań pierd** głupoty bo jak Ci zaraz przy**** to...” i odchodzi wiara, a napływa woda żeby wszystko rozmyć, zagłuszyć.
Gdzieś się jednak czasami utorzsamić potrafię, zaśmiać, zapłakać. Na wsi bywać w teatrze - przed telewizorem. Pozostać pod wrażeniem i w poczuciu przynależności, choćby z dystansu, do kogoś takiego jak Pan.
P.S. A może Lubiewo? Kto jak nie Pan?