No właśnie zastanawiają mnie te kiepskie oceny. Film niby inspirowany twórczością komiksową cenionego Thoamsa Ott'a. Mało tego Ott sam zrobił adaptację filmu, dla którego jego prace był inspiracją :) ("Nowożeńcy" - ostatnio u nas to wydali).
Jakoś nie chce mi się wierzyć żeby ten film był taką kiepścizną pod względem fabularnym...

Ten film ma gęsty jak cholera klimat, ale nie to wzbudziło mój największy zachwyt. Największe wrażenie wywarły na mnie ujęcia. Dawno nie miałem takiego wrażenia, że każde ujęcie jest dogłębnie przemyślane. Często przywodziły mi na myśl - sam nie wiem, czemu - klasyki kina noir, a zbliżenia na twarz pościgi z pierwszych Bondów. :D No i te światła w mroku, gwieździste niebo... Film niesamowicie cieszy oczy.

Swoją drogą nie uważam, by w tym filmie trzeba było myśleć. Po prostu dopiero na samym końcu wszystko staje się jasne. A samo rozwiązanie wątku bardzo mi się spodobało. Naprawdę satysfakcjonujące.

8/10. Moim zdaniem warty polecenia.

ps: Dawno nie spotkałem się również ze sceną tak bardzo kipiącą erotyzmem... i to bez nagości! ;]

Myśleć warto zawsze, hihi :) Ale rzeczywiście jakiegoś wielkiego wysiłku intelektualnego ten film nie wymagał. Choć w jednym temacie tutaj, jak zaczęli rozkładać fabułę na czynniki pierwsze, to przyznam że może być wiele interpretacji. Sam finał oczywisty, ale droga do niego już tak jednoznaczna nie jest. Oczywiście zgadzam się, że film jest zrobiony bardzo starannie. Właśnie o tym pisałem na wstępie - warto się zastanowić, ocenić szczegóły i poszczególne elementy. Oczywiście, że w dzisiejszym kinie ciężko uniknąć porównań, pewnych nawiązań, ale jeśli film jest dobrze zrealizowany - zupełnie to nie przeszkadza, a nawet cieszy taką nutką wspomnień, prawda? Pozdrawiam :)